Zablokowałem
skrzydła i opadłem w dół, prosto przed domem Natalii. Byłem bardzo jej ciekaw.
Jaka się okaże? Towarzyska czy samotniczka? Żywiołowa czy raczej spokojna? Jak
bliska będzie mi charakterem? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, aż nagle
poczułem strach. W tym momencie, stojąc przed jej domem, zdałem sobie sprawę,
że od tej pory będę ciągle sam, bez możliwości rozmowy. I choćbym nie wiadomo
jak dobrze ją poznał i ile monologów jej wygłosił... Nigdy nie porozmawiam z
nią. To przecież oczywiste, jestem aniołem, nie zobaczy mnie nigdy, nawet nie
zda sobie sprawy z mojej obecności. Może czasami poczuje ulotny kontakt, lekkie
dotknięcie umysłu, ale nic więcej...
Przewałem
rozmyślania i skarciłem sam siebie. Co ty
bredzisz? - zbeształem się. Wiedziałeś
o tym już wcześniej, więc kończ te narzekania. Wziąłem się w garść. Jeszcze
tylko jeden głęboki wdech... i przeniknąłem przez ścianę. Znalazłem się w
przedpokoju. Sam dom, jak wcześniej zdążyłem zauważyć, był nieduży, ale
zadbany. Pomieszczenie, w którym się znalazłem było pomalowane na jasny kolor.
Stała tu mała szafka, której przeznaczenia nie znałem oraz kilka wieszaków.
Ach, no i lustro, co zauważyłem z opóźnieniem – w końcu nie odbijałem się w
nim. Ciekawe, czy gdybym chciał się przejrzeć w lustrze w Niebie, dalej
działałby taki czar?
W
tym momencie usłyszałem czyjś głos, więc skierowałem się do jego źródła, którym
okazała się być kuchnia. Nieduża, z brązowymi kafelkami na ścianach. Połączona
była z jadalnią, gustownie odgrodzoną niskim murkiem. Przy kuchence zauważyłem
czarnowłosą, piękną kobietę. Wiedziałem z dokumentów, że była to matka Nat,
Aleksandra. Opierała się o blat i rozmawiała z siedzącym przy stole mężczyzną z
wąsami o niezbyt miłych rysach. Wyraziłem w myślach cichą nadzieję, że moja
podopieczna nie odziedziczyła po nim urody. Jej samej w kuchni nie było.
Rozejrzałem się i na jednej ze ścian zobaczyłem zegar. Wskazywał dziesiątą rano.
No tak, zapewne jest jeszcze w szkole -
ludzie chodzą do szkoły inaczej niż aniołowie, z tego co zapamiętałem ze swoich
lekcji. Rozważyłem, co w tym czasie mogę, a może powinienem zrobić i
zdecydowałem, że wpierw posłucham jej rodziców, a potem pójdę zwiedzić jej
pokój.
-
Myślisz, że da sobie radę? – spytała Aleksandra. Na jej twarzy był widać
troskę.
-
Jest skryta, ale myślę, że tak. Natalka jest silna, poradzi sobie – odparł
ojciec, znacznie mniej przejęty. Siedział wygodnie i widać było, że myślami błądzi
już daleko.
Ciekawie o co chodzi? – pomyślałem. Nie czułem żadnych
emocji. Chwilę później dostałem odpowiedź.
-
Natalia była bardzo zżyta z babcią. Jej śmierć to dla niej duży cios. Może... –
Matka Nat, nie dokończyła jednak zdania, gdyż przez jej nieuwagę zaczęła się
przypalać potrawa na patelni. Natychmiast podszedłem do niej, ale nie widząc
większego zagrożenia, zatrzymałem się obok niej i czekałem aż dokończy zdanie.
Aleksandra
dolała wody na patelnię i dokończyła:
-
Może z nią porozmawiam, może dzisiaj mnie wysłucha.
-
Nie chce z tobą rozmawiać? – Ojciec Natalii, z tego, co pamiętałem, miał na
imię Andrzej, okazał teraz więcej zainteresowania. – Dlaczego?
-
A czy ja wiem... Myślę, że nie chce okazywać uczuć, tego jak bardzo cierpi. Jak
wróci, porozmawiam z nią. Będzie... – zerknęła na zegarek – za trzy godziny.
Mężczyzna
wzruszył ramionami. Aleksandra zaczęła kroić jakieś warzywa. W kuchni nastała
cisza. Uznałem, że to koniec rozmowy, więc przeszedłem obok matki Natalii,
kierując się z powrotem na korytarz. Zauważyłem, że Aleksandra lekko drgnęła.
Hmm, poczuła moją obecność. W tym samym momencie mój wzrok padł na okno, które
było uchylone. Ach, więc szybko sobie to wytłumaczy. Nic tu po mnie – uznałem. - Czas
zwiedzić królestwo mojej podopiecznej.
Wyszedłem
z kuchni. Szybko znalazłem pokój należący do mojej Nat - średniej wielkości pomieszczenie,
lekko zagracone, ale przytulne. W kąt wstawione było łóżko, z kremową pościelą,
a na przeciwległej ścianie szafa i biurko. Na tym ostatnim stał komputer. Na
stoliku nocnym zobaczyłem małą lampkę i zegar. W tym momencie zdziwiła mnie
moja wiedza o tych wszystkich rzeczach, którym w końcu w Niebie nie posiadamy.
Chyba jednak wykładów słuchałem częściej niż mi się wydawało. A może to taka
dodatkowa anielska umiejętność lepszego przyswajania informacji? Cóż, na pewno odnosi skutek – uznałem.
Jeszcze
bardziej zaskoczyło mnie jednak to, co zajmowała połowę jednej ściany - biblioteczka.
Całkiem sporo książek jak na moje oko. Najwyraźniej Nat bardzo lubiła czytać,
co mi się spodobało. Z natury jestem spokojny i nie chciałbym, wciąż gdzieś za
nią podążać całymi dniami. Taka ilość książek pozwala mi przypuszczać, że jest
podobna do mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przynajmniej, gdy w nocy
będzie spała, będę miał zajęcie. Gdy chcę, z łatwością mogę dotykać przedmioty,
ale ludzi jedynie w naprawdę wyjątkowych przypadkach.
Rozejrzałem
się. Niestety, nie zobaczyłem żadnych zdjęć. Podszedłem do biurka. Stało tam
małe pudełko z długopisami i ołówkami, leżało też parę zeszytów i książka,
którą najwyraźniej czytała przed wyjściem. Lekko zdziwiony odczytałem tytuł –
„Tam, gdzie spadają anioły”. Bardzo ciekawy jej zawartości, postanowiłem
spędzić ten czas, nim wróci do domu, na czytaniu. I tak nie mógłbym jej teraz
znaleźć. Aby mieć taką możliwość, muszę ją zobaczyć i raz dotknąć. Wtedy
nastąpi między nami pewne Połączenie i każdy anioł będzie wiedział, że
dziewczyna ma Opiekuna.
***
Umknął
mi moment, gdy wróciła do domu. Była smutna i cicha, a ja tak zaczytany, że nie
zwracałem uwagi na to, co było wokół mnie. Na szczęście, po otwarciu drzwi do swojego
pokoju jeszcze spojrzała w tył, gdyż mama przyszła ją przywitać. Błyskawicznie
poderwałem się z łóżka i czym prędzej umieściłem książkę dokładnie tam, gdzie
leżała. Odwróciłem się, a w tym samym momencie Nat weszła do pokoju. Zabrakło
mi oddechu. To była naprawdę śliczna dziewczyna. Odziedziczyła czarne włosy po
matce, lekko falowane. Do tego zielone oczy o ładnym odcieniu. Była szczupła,
ale coś w jej wyglądzie wskazywało na to, że jest dość silna. Może uprawia jakiś sport – przemknęło mi
przez myśl.
-
Po prostu dajcie mi spokój. – Usłyszałem jej gniewne mruknięcie, po tym jak mama
zawołała ją na obiad. Nie dostrzegałem związku między tymi dwoma rzeczami.
Podążyłem jednak za nią do kuchni. Połączenie poczeka.
-
Chodź, zjemy razem – zachęcała Aleksandra córkę.
-
A tata? - zdziwiła się Nat.
-
Pojechał do pracy.
-
Przecież ma urlop.
Matka
uśmiechnęła się smutno.
-
Coś jest nie tak w firmie i potrzebują jego pomocy.
Dziewczyna
nie odpowiedziała na to, ani nie odwzajemniła uśmiechu. Zdziwiłem się, gdyż
mimo braku przeprowadzonego Połączenia, odczucia Natalii były tak silne, że je
poczułem. Były to jednak niemiłe uczucia – strach, ból, niechęć... rozmowy?...,
tak, rozmowy. Dziwne. Od matki czułem jedynie lekkie echo troski. Więc czego Natalia się boi? - zamyśliłem
się, a Nat z matką zjadły w tym czasie obiad.
-
Natalko... – zaczęła Ola, jednak córka gwałtownie jej przerwała.
-
Nie mamo, ja nie chcę o tym rozmawiać. Czy nie możesz tego uszanować? Radzę sobie,
jest dobrze. Daj mi, proszę, spokój. – Widziałem wyraźnie, że zaraz może gorzej
wybuchnąć.
Nie
chciałem, aby się pokłóciły, a matka była gotowa naciskać. Podszedłem do niej i
szepnąłem:
-
Zaakceptuj to. Uszanuj jej prośbę. Nie ma sensu się kłócić.
Moja
moc może lekko nakierowywać decyzję, ale nie może jej zmienić całkowicie.
Aleksandra była jednak skłonna do współpracy, gdyż po paru sekundach pogodziła
się z decyzją córki.
-
No dobrze, kochanie. Pamiętaj, że jeśli będziesz chciała porozmawiać, możesz
śmiało przyjść.
-
Dobrze – mruknęła Natalka i wstała. – Idę do siebie.
Jej
mama patrzyła za nią smutnym wzrokiem i cicho westchnęła, gdy za córką zamknęły
się drzwi. Martwiła się.
***
Weszłam
do pokoju, zamykając drzwi. Dlaczego ona
tak koniecznie chce rozmawiać? Czy nie może zrozumieć, że ja nie potrzebuję
rozmowy, że sobie radzę z tym wszystkim? Nie lubię rozmów o uczuciach –
wściekałam się. Nagle poczułam się... dosyć nieswojo. Ogarnęło mnie uczucie
jakbym była obserwowana. Zerknęłam dyskretnie w okno – nikogo nie było. Ach, ta
moja paranoja. Muszę się uspokoić. Podeszłam do biurka i wzięłam książkę –
jedną z moich ulubionych, o dziewczynce i jej aniele stróżu, który po walce z
czarnymi aniołami spadł na ziemię. Podeszłam do łóżka i wygodnie się położywszy,
zaczęłam czytać.
***
Chwilę
patrzyłem na Aleksandrę, czując jak bardzo jest zatroskana, ale po chwili
podążyłem za Natalią. W końcu ona jest tu dla mnie najważniejsza i najwyższa
pora na Połączenie. Przeniknąwszy do pokoju dostrzegłem, że stanęła na środku
pokoju i gniewnie marszczy czoło. Podszedłem do niej i lekko dotknąłem
ramienia, jednocześnie patrząc jej prosto w oczy. Zauważalnie drgnęła i
spojrzała w lewo – w stronę okna. Po chwili uspokoiła się i podeszła do biurka.
Wzięła książkę, którą czytałem przed jej przybyciem i położyła się na łóżku,
aby w spokoju zagłębić się w lekturze.
Tymczasem
ja zastanawiałem się nad jej uczuciami, które uderzyły we mnie jak młot podczas
Połączenia. Czułem się lekko zdezorientowany, bowiem była to mieszanka złości,
strachu, bólu, miłości, tęsknoty... Wszystko to składało się na jej niechęć do
rozmów o uczuciach i cichego wspomnienia babci. Usiadłem po przeciwnej stronie
łóżka, tak, aby czasem nie dotknąć Nat. Zasługiwała na odpoczynek, a nie
niezidentyfikowane uczucie chłodu. Przyglądałem się jej. Uznałem, że jest
bardzo skryta. Do tego cicha i wrażliwa, ale nie pokazuje tego po sobie. Teraz
po Połączeniu czułem jej nastrój – była zadowolona, czasami lekko smutna, w
zależności, jaki fragment książki akurat czytała. Uspokoiła się.
***
Po
kolacji, która odbyła się bez znaczących rozmów, Nat wróciła do pokoju i
zasiadła przed komputerem. Lekcje zrobiła już wcześniej. Doprawdy, patrząc na
jej notatki i zadania, pomyślałem sobie, że lepsze jest życie anioła. Większość
z tego, czego się uczyła, uznałem za nieprzydatne. Chociaż z drugie strony -
uznałem – u nas każdego przygotowuje się do roli anioła stróża, choć wielu
zostaje na zawsze w Niebie. Natomiast ludzie mają setki możliwości na
przyszłość.
Przysiadłem
obok niej, na biurku. Tym razem nawet nie poczuła mojej obecności, a ja
postarałem się być bardziej lekkim, dla pewności, aby biurko nie ucierpiało. Któż
to wie, jak bardzo jest wytrzymałe? Raczej
nikt nie sprawdzał tego pod kątem zasiadania na nim anioła – powiedziałem
sam do siebie i zaśmiałem się. I tak mnie nikt nie słyszy. Spojrzałem na
monitor. Nat uruchomiła właśnie internet i weszła na jakąś stronę z
wiadomościami. Dziwne, że nastolatka się tym interesuje. Przeczytała kilka
informacji i zamknęła okno. Ku mojemu zdziwieniu nie weszła na żadne gry, a
uruchomiła komunikator, popularnie zwany gg (w duchu podziękowałem starszemu
aniołowi Armandowi, który uczył nas nowości technicznych ze świata ludzi).
Otworzyła okienko podpisane Marta.
Przyglądałem się jej rozmowie z koleżanką, ciekawy, o czym napisze.
-
Cześć – napisała Nat.
-
No hej, co tak późno? – odpisała Marta.
-
Zaczytałam się. W dodatku robiłam te głupie zadania z matmy i biologii.
Koszmar.
Ha!
Czyli nie jestem osamotniony w mojej opinii, co do ziemskiej edukacji. Czekałem
na odpowiedź jej koleżanki.
-
Żebyś wiedziała. Spędziłam nad tym dwie godziny, a i tak ledwo to rozumiem.
-
Nie chcę już nawet o tym myśleć.
-
Hmm, mam propozycję, aby myśleć nad czymś innym.
-
O czym na przykład? – Natalia wydawała się być szczerze zainteresowana.
-
W weekend zaczynają się wyprzedaże. Idziemy upolować coś ładnego?
Natalia
zaśmiała się i odpisała.
-
Pewnie, o ile nasz maraton zahaczy też o księgarnie.
-
A ty zawsze o tym. Niech będzie. Pomogę ci nawet wybrać jakiś fajny tytuł.
Dalej
rozmowa toczyła się już tylko o ciuchach i o tym, co kupią. Ten aspekt mnie nie
interesował, więc poświęciłem ten czas na nastawienie się na wiadomości z
Nieba. Usłyszałem jednak jedynie ciszę, więc nic ciekawego się nie zdarzyło. W
tym samym momencie, gdy zakończyłem odsłuchiwanie, Nat wyłączyła komputer.
Podeszła do szafy, zabrała piżamę i poszła do łazienki. Taktownie przeniknąłem
na dwór do ogródka. Był na tyłach domu, więc nie oświecały go latarnie, jednak
mi wystarczył mój blask skrzydeł, aby widzieć otoczenie.
Wszystko
było zupełnie nowe. Te drzewa, te rośliny, zapachy. Gwiazdy nade mną… Obracałem
się dookoła jak zaczarowany. Nagle dostrzegłem miejsce, gdzie rosło sporo
kwiatów. Jeden najwyraźniej już umierał. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy
nim. Lekko pogładziłem jego płatki, przekazując trochę mocy. Pod moim dotykiem
wyprostował się i nabrał blasku. Nagle się jednak poderwałem, gdy nagle ktoś
stojący parę metrów ode mnie zapytał:
-
Kim jesteś?
Gwałtownie
rozłożyłem skrzydła, gotów szybko zniknąć z oczu i przestraszony spojrzałem na
obcego. Człowiek mnie widzi?! Z ulgą jednak odetchnąłem widząc drugiego anioła.
Miał około dwudziestu lat, wysoki, szczupły, o blond włosach i szczerych,
radosnych oczach. Na jego plecach, schludnie złożone skrzydła, lśniły srebrnym
blaskiem. Widząc moje zdenerwowanie, uśmiechnął się przepraszająco. Złożyłem
skrzydła.
-
Wybacz. Nie chciałem cię wystraszyć. Jesteś tu nowy? – spytał, mówił szybko i
radośnie.
-
Tak. Dzisiaj dopiero przybyłem do mojej podopiecznej. Jestem Dawid – odparłem i
wyciągnąłem dłoń. Nieznajomy anioł uściskał ją i rzekł:
-
Miło cię poznać. Ja jestem Bartek.
W świecie aniołów nie ma nazwisk jak u ludzi.
–
Jesteś Opiekunem Natalii Wilec? – spytał.
Potwierdziłem
skinieniem głowy.
-
A ty? Czyim aniołem stróżem jesteś? – Nie mogłem powstrzymać ciekawości.
Chłopak
ponownie się uśmiechnął. Z czasem dostrzegłem, że uśmiechał się praktycznie
zawsze. Do momentu.
-
Mieszkam w domu obok, dbam o chłopaka o imieniu Piotrek. Ma siedemnaście lat,
ładną dziewczynę, kiepski gust, co do ubrań, ale i tak jest fajnym kumplem,
mimo że o tym nie wie.
Zaśmialiśmy
się oboje, jednak oboje czuliśmy lekki smutek. Samotność. Często jest problemem
dla aniołów, mimo wszystko każdy czasami potrzebuje rozmowy – z kimś w cztery
oczy, nie telepatycznej.
-
Mieszkają tu gdzieś jeszcze inni aniołowie? – zapytałem.
Bartek
pokręcił głową.
-
Jesteś pierwszym moim sąsiadem. A jestem tu już pięć lat. Niekiedy czas
naprawdę się dłuży. Nocami zwiedzam okolicę, ale nie mogę się zbytnio oddalać
od podopiecznego. Wiesz, że stale musimy być w promieniu kilkunastu metrów od
nich? Parę kilometrów stąd mieszkają inni aniołowie, czasami ich spotykam, gdy
towarzyszę Piotrkowi na mieście, lecz rzadko jest czas na rozmowy. Zresztą to głównie
sami starsi. O czym z nimi gadać? – Zrobił sceptyczną minę. – A ty ile masz
lat?
Wzruszyłem
ramionami.
-
Trzynaście, tak jak Natalia.
Zwykle
podopiecznego przydzielają według wieku, aby łatwiej anioł mógł go zrozumieć.
Trzy lata dzielące Piotrka i Bartka są rzadkością.
-
No widzisz – westchnął anioł. - Ja mam dziewiętnaście. Różnica wieku jest i tak
o niebo mniejsza niż między mną a tymi Opiekunami z miasta. I udzielę ci pewnej
rady – nachylił się do mnie konspiracyjnie – unikaj Opiekuna prezydenta miasta.
Jest strasznie dumny, że chroni taką osobistość i nie jest przez to zbyt
miły...
-
Dzięki, zapamiętam. Chyba już będę lecieć – zerknąłem w stronę domu. – Nat już
pewnie się położyła.
Bartek
pokiwał głową ze zrozumieniem.
-
Pierwsze noce są ciekawe. Radzę ci jednak znaleźć jakieś wygodne miejsce w
pokoju, choćby fotel, bo całą noc nie wystoisz.
-
Postaram się – uśmiechnąłem się. Poczułem lekkie ukłucie zmęczenia od Natalii.
- Do zobaczenia.
***
Przeniknąłem
do pokoju w chwili, gdy Nat kładła się do łóżka. Miała na sobie błękitną
piżamę. Z zadowoleniem zamknęła oczy i czekała na sen, a gdy po kwadransie
wciąż nie mogła usnąć, postanowiłem interweniować – powinna się wyspać.
Nachyliłem się nad nią i szepnąłem:
-
Odpręż się. Nie myśl o niczym. Po prostu spokojnie śpij.
Podziałało.
Już po kilku minutach spała głęboko. Byłem z siebie zadowolony. To znacznie
lepsza metoda niż środki nasenne.
Przez
jakiś czas przyglądałem się jak śpi. Ludzie w czasie snu są wszyscy tacy sami. Wiele
razy obserwowałem z Nieba jak odprężeni, niemal z uśmiechem na twarzy,
przytulają się do poduszki. Każdy wygląda wtedy niewinnie jak dziecko. Nat,
podobnie jak ja, wkraczała w wiek nastoletni, chociaż ja, jako anioł dorastam
psychicznie trochę szybciej. Lecz są i takie osoby wśród ludzi i miałem
wrażenie, że należała do nich także moja podopieczna. Czułem, że jest poważną
osóbką. Była bardziej dojrzała psychicznie od rówieśników, czułem to w jej
duszy, równie wyraźnie jakbym był nią. Do ciężkich spraw podchodziła z rozwagą,
a do ludzi z rezerwą. Będę musiał pomóc jej, by nauczyła się udać innym
ludziom. Z tym mocnym postanowieniem przerwałem obserwacje i podszedłem do
biblioteczki. Wybrałem książkę o ciekawym tytule „Hyperversum” i wróciwszy na
miejsce na łóżku, zacząłem ją czytać. Miałem przed sobą długą noc, pierwszą w
roli Opiekuna.
Świetne. Też bym chciała mieć tyle czasu na czytanie książek, co Dawid. ;p
OdpowiedzUsuńPrawda? Ja też. W końcu nie miałabym takich zaległości :)
Usuń