niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział drugi: Pierwsze spojrzenie



Zablokowałem skrzydła i opadłem w dół, prosto przed domem Natalii. Byłem bardzo jej ciekaw. Jaka się okaże? Towarzyska czy samotniczka? Żywiołowa czy raczej spokojna? Jak bliska będzie mi charakterem? Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie, aż nagle poczułem strach. W tym momencie, stojąc przed jej domem, zdałem sobie sprawę, że od tej pory będę ciągle sam, bez możliwości rozmowy. I choćbym nie wiadomo jak dobrze ją poznał i ile monologów jej wygłosił... Nigdy nie porozmawiam z nią. To przecież oczywiste, jestem aniołem, nie zobaczy mnie nigdy, nawet nie zda sobie sprawy z mojej obecności. Może czasami poczuje ulotny kontakt, lekkie dotknięcie umysłu, ale nic więcej...
Przewałem rozmyślania i skarciłem sam siebie. Co ty bredzisz? - zbeształem się. Wiedziałeś o tym już wcześniej, więc kończ te narzekania. Wziąłem się w garść. Jeszcze tylko jeden głęboki wdech... i przeniknąłem przez ścianę. Znalazłem się w przedpokoju. Sam dom, jak wcześniej zdążyłem zauważyć, był nieduży, ale zadbany. Pomieszczenie, w którym się znalazłem było pomalowane na jasny kolor. Stała tu mała szafka, której przeznaczenia nie znałem oraz kilka wieszaków. Ach, no i lustro, co zauważyłem z opóźnieniem – w końcu nie odbijałem się w nim. Ciekawe, czy gdybym chciał się przejrzeć w lustrze w Niebie, dalej działałby taki czar?
W tym momencie usłyszałem czyjś głos, więc skierowałem się do jego źródła, którym okazała się być kuchnia. Nieduża, z brązowymi kafelkami na ścianach. Połączona była z jadalnią, gustownie odgrodzoną niskim murkiem. Przy kuchence zauważyłem czarnowłosą, piękną kobietę. Wiedziałem z dokumentów, że była to matka Nat, Aleksandra. Opierała się o blat i rozmawiała z siedzącym przy stole mężczyzną z wąsami o niezbyt miłych rysach. Wyraziłem w myślach cichą nadzieję, że moja podopieczna nie odziedziczyła po nim urody. Jej samej w kuchni nie było. Rozejrzałem się i na jednej ze ścian zobaczyłem zegar. Wskazywał dziesiątą rano.  No tak, zapewne jest jeszcze w szkole - ludzie chodzą do szkoły inaczej niż aniołowie, z tego co zapamiętałem ze swoich lekcji. Rozważyłem, co w tym czasie mogę, a może powinienem zrobić i zdecydowałem, że wpierw posłucham jej rodziców, a potem pójdę zwiedzić jej pokój.
- Myślisz, że da sobie radę? – spytała Aleksandra. Na jej twarzy był widać troskę.
- Jest skryta, ale myślę, że tak. Natalka jest silna, poradzi sobie – odparł ojciec, znacznie mniej przejęty. Siedział wygodnie i widać było, że myślami błądzi już daleko.
Ciekawie o co chodzi? – pomyślałem. Nie czułem żadnych emocji. Chwilę później dostałem odpowiedź.
- Natalia była bardzo zżyta z babcią. Jej śmierć to dla niej duży cios. Może... – Matka Nat, nie dokończyła jednak zdania, gdyż przez jej nieuwagę zaczęła się przypalać potrawa na patelni. Natychmiast podszedłem do niej, ale nie widząc większego zagrożenia, zatrzymałem się obok niej i czekałem aż dokończy zdanie.
Aleksandra dolała wody na patelnię i dokończyła:
- Może z nią porozmawiam, może dzisiaj mnie wysłucha.
- Nie chce z tobą rozmawiać? – Ojciec Natalii, z tego, co pamiętałem, miał na imię Andrzej, okazał teraz więcej zainteresowania. – Dlaczego?
- A czy ja wiem... Myślę, że nie chce okazywać uczuć, tego jak bardzo cierpi. Jak wróci, porozmawiam z nią. Będzie... – zerknęła na zegarek – za trzy godziny.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Aleksandra zaczęła kroić jakieś warzywa. W kuchni nastała cisza. Uznałem, że to koniec rozmowy, więc przeszedłem obok matki Natalii, kierując się z powrotem na korytarz. Zauważyłem, że Aleksandra lekko drgnęła. Hmm, poczuła moją obecność. W tym samym momencie mój wzrok padł na okno, które było uchylone. Ach, więc szybko sobie to wytłumaczy. Nic tu po mnie – uznałem. - Czas zwiedzić królestwo mojej podopiecznej.
Wyszedłem z kuchni. Szybko znalazłem pokój należący do mojej Nat - średniej wielkości pomieszczenie, lekko zagracone, ale przytulne. W kąt wstawione było łóżko, z kremową pościelą, a na przeciwległej ścianie szafa i biurko. Na tym ostatnim stał komputer. Na stoliku nocnym zobaczyłem małą lampkę i zegar. W tym momencie zdziwiła mnie moja wiedza o tych wszystkich rzeczach, którym w końcu w Niebie nie posiadamy. Chyba jednak wykładów słuchałem częściej niż mi się wydawało. A może to taka dodatkowa anielska umiejętność lepszego przyswajania informacji? Cóż, na pewno odnosi skutek – uznałem.
Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie jednak to, co zajmowała połowę jednej ściany - biblioteczka. Całkiem sporo książek jak na moje oko. Najwyraźniej Nat bardzo lubiła czytać, co mi się spodobało. Z natury jestem spokojny i nie chciałbym, wciąż gdzieś za nią podążać całymi dniami. Taka ilość książek pozwala mi przypuszczać, że jest podobna do mnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przynajmniej, gdy w nocy będzie spała, będę miał zajęcie. Gdy chcę, z łatwością mogę dotykać przedmioty, ale ludzi jedynie w naprawdę wyjątkowych przypadkach.
Rozejrzałem się. Niestety, nie zobaczyłem żadnych zdjęć. Podszedłem do biurka. Stało tam małe pudełko z długopisami i ołówkami, leżało też parę zeszytów i książka, którą najwyraźniej czytała przed wyjściem. Lekko zdziwiony odczytałem tytuł – „Tam, gdzie spadają anioły”. Bardzo ciekawy jej zawartości, postanowiłem spędzić ten czas, nim wróci do domu, na czytaniu. I tak nie mógłbym jej teraz znaleźć. Aby mieć taką możliwość, muszę ją zobaczyć i raz dotknąć. Wtedy nastąpi między nami pewne Połączenie i każdy anioł będzie wiedział, że dziewczyna ma Opiekuna.

***

Umknął mi moment, gdy wróciła do domu. Była smutna i cicha, a ja tak zaczytany, że nie zwracałem uwagi na to, co było wokół mnie. Na szczęście, po otwarciu drzwi do swojego pokoju jeszcze spojrzała w tył, gdyż mama przyszła ją przywitać. Błyskawicznie poderwałem się z łóżka i czym prędzej umieściłem książkę dokładnie tam, gdzie leżała. Odwróciłem się, a w tym samym momencie Nat weszła do pokoju. Zabrakło mi oddechu. To była naprawdę śliczna dziewczyna. Odziedziczyła czarne włosy po matce, lekko falowane. Do tego zielone oczy o ładnym odcieniu. Była szczupła, ale coś w jej wyglądzie wskazywało na to, że jest dość silna. Może uprawia jakiś sport – przemknęło mi przez myśl.
- Po prostu dajcie mi spokój. – Usłyszałem jej gniewne mruknięcie, po tym jak mama zawołała ją na obiad. Nie dostrzegałem związku między tymi dwoma rzeczami. Podążyłem jednak za nią do kuchni. Połączenie poczeka.
- Chodź, zjemy razem – zachęcała Aleksandra córkę.
- A tata? - zdziwiła się Nat.
- Pojechał do pracy.
- Przecież ma urlop.
Matka uśmiechnęła się smutno.
- Coś jest nie tak w firmie i potrzebują jego pomocy.
Dziewczyna nie odpowiedziała na to, ani nie odwzajemniła uśmiechu. Zdziwiłem się, gdyż mimo braku przeprowadzonego Połączenia, odczucia Natalii były tak silne, że je poczułem. Były to jednak niemiłe uczucia – strach, ból, niechęć... rozmowy?..., tak, rozmowy. Dziwne. Od matki czułem jedynie lekkie echo troski. Więc czego Natalia się boi? - zamyśliłem się, a Nat z matką zjadły w tym czasie obiad.
- Natalko... – zaczęła Ola, jednak córka gwałtownie jej przerwała.
- Nie mamo, ja nie chcę o tym rozmawiać. Czy nie możesz tego uszanować? Radzę sobie, jest dobrze. Daj mi, proszę, spokój. – Widziałem wyraźnie, że zaraz może gorzej wybuchnąć.
Nie chciałem, aby się pokłóciły, a matka była gotowa naciskać. Podszedłem do niej i szepnąłem:
- Zaakceptuj to. Uszanuj jej prośbę. Nie ma sensu się kłócić.
Moja moc może lekko nakierowywać decyzję, ale nie może jej zmienić całkowicie. Aleksandra była jednak skłonna do współpracy, gdyż po paru sekundach pogodziła się z decyzją córki.
- No dobrze, kochanie. Pamiętaj, że jeśli będziesz chciała porozmawiać, możesz śmiało przyjść.
- Dobrze – mruknęła Natalka i wstała. – Idę do siebie.
Jej mama patrzyła za nią smutnym wzrokiem i cicho westchnęła, gdy za córką zamknęły się drzwi. Martwiła się.

***

Weszłam do pokoju, zamykając drzwi. Dlaczego ona tak koniecznie chce rozmawiać? Czy nie może zrozumieć, że ja nie potrzebuję rozmowy, że sobie radzę z tym wszystkim? Nie lubię rozmów o uczuciach – wściekałam się. Nagle poczułam się... dosyć nieswojo. Ogarnęło mnie uczucie jakbym była obserwowana. Zerknęłam dyskretnie w okno – nikogo nie było. Ach, ta moja paranoja. Muszę się uspokoić. Podeszłam do biurka i wzięłam książkę – jedną z moich ulubionych, o dziewczynce i jej aniele stróżu, który po walce z czarnymi aniołami spadł na ziemię. Podeszłam do łóżka i wygodnie się położywszy, zaczęłam czytać.

***

Chwilę patrzyłem na Aleksandrę, czując jak bardzo jest zatroskana, ale po chwili podążyłem za Natalią. W końcu ona jest tu dla mnie najważniejsza i najwyższa pora na Połączenie. Przeniknąwszy do pokoju dostrzegłem, że stanęła na środku pokoju i gniewnie marszczy czoło. Podszedłem do niej i lekko dotknąłem ramienia, jednocześnie patrząc jej prosto w oczy. Zauważalnie drgnęła i spojrzała w lewo – w stronę okna. Po chwili uspokoiła się i podeszła do biurka. Wzięła książkę, którą czytałem przed jej przybyciem i położyła się na łóżku, aby w spokoju zagłębić się w lekturze.
Tymczasem ja zastanawiałem się nad jej uczuciami, które uderzyły we mnie jak młot podczas Połączenia. Czułem się lekko zdezorientowany, bowiem była to mieszanka złości, strachu, bólu, miłości, tęsknoty... Wszystko to składało się na jej niechęć do rozmów o uczuciach i cichego wspomnienia babci. Usiadłem po przeciwnej stronie łóżka, tak, aby czasem nie dotknąć Nat. Zasługiwała na odpoczynek, a nie niezidentyfikowane uczucie chłodu. Przyglądałem się jej. Uznałem, że jest bardzo skryta. Do tego cicha i wrażliwa, ale nie pokazuje tego po sobie. Teraz po Połączeniu czułem jej nastrój – była zadowolona, czasami lekko smutna, w zależności, jaki fragment książki akurat czytała. Uspokoiła się.

***

Po kolacji, która odbyła się bez znaczących rozmów, Nat wróciła do pokoju i zasiadła przed komputerem. Lekcje zrobiła już wcześniej. Doprawdy, patrząc na jej notatki i zadania, pomyślałem sobie, że lepsze jest życie anioła. Większość z tego, czego się uczyła, uznałem za nieprzydatne. Chociaż z drugie strony - uznałem – u nas każdego przygotowuje się do roli anioła stróża, choć wielu zostaje na zawsze w Niebie. Natomiast ludzie mają setki możliwości na przyszłość.
Przysiadłem obok niej, na biurku. Tym razem nawet nie poczuła mojej obecności, a ja postarałem się być bardziej lekkim, dla pewności, aby biurko nie ucierpiało. Któż to wie, jak bardzo jest wytrzymałe? Raczej nikt nie sprawdzał tego pod kątem zasiadania na nim anioła – powiedziałem sam do siebie i zaśmiałem się. I tak mnie nikt nie słyszy. Spojrzałem na monitor. Nat uruchomiła właśnie internet i weszła na jakąś stronę z wiadomościami. Dziwne, że nastolatka się tym interesuje. Przeczytała kilka informacji i zamknęła okno. Ku mojemu zdziwieniu nie weszła na żadne gry, a uruchomiła komunikator, popularnie zwany gg (w duchu podziękowałem starszemu aniołowi Armandowi, który uczył nas nowości technicznych ze świata ludzi). Otworzyła okienko podpisane Marta. Przyglądałem się jej rozmowie z koleżanką, ciekawy, o czym napisze.
- Cześć – napisała Nat.
- No hej, co tak późno? – odpisała Marta.
- Zaczytałam się. W dodatku robiłam te głupie zadania z matmy i biologii. Koszmar.
Ha! Czyli nie jestem osamotniony w mojej opinii, co do ziemskiej edukacji. Czekałem na odpowiedź jej koleżanki.
- Żebyś wiedziała. Spędziłam nad tym dwie godziny, a i tak ledwo to rozumiem.
- Nie chcę już nawet o tym myśleć.
- Hmm, mam propozycję, aby myśleć nad czymś innym.
- O czym na przykład? – Natalia wydawała się być szczerze zainteresowana.
- W weekend zaczynają się wyprzedaże. Idziemy upolować coś ładnego?
Natalia zaśmiała się i odpisała.
- Pewnie, o ile nasz maraton zahaczy też o księgarnie.
- A ty zawsze o tym. Niech będzie. Pomogę ci nawet wybrać jakiś fajny tytuł.
Dalej rozmowa toczyła się już tylko o ciuchach i o tym, co kupią. Ten aspekt mnie nie interesował, więc poświęciłem ten czas na nastawienie się na wiadomości z Nieba. Usłyszałem jednak jedynie ciszę, więc nic ciekawego się nie zdarzyło. W tym samym momencie, gdy zakończyłem odsłuchiwanie, Nat wyłączyła komputer. Podeszła do szafy, zabrała piżamę i poszła do łazienki. Taktownie przeniknąłem na dwór do ogródka. Był na tyłach domu, więc nie oświecały go latarnie, jednak mi wystarczył mój blask skrzydeł, aby widzieć otoczenie.
Wszystko było zupełnie nowe. Te drzewa, te rośliny, zapachy. Gwiazdy nade mną… Obracałem się dookoła jak zaczarowany. Nagle dostrzegłem miejsce, gdzie rosło sporo kwiatów. Jeden najwyraźniej już umierał. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy nim. Lekko pogładziłem jego płatki, przekazując trochę mocy. Pod moim dotykiem wyprostował się i nabrał blasku. Nagle się jednak poderwałem, gdy nagle ktoś stojący parę metrów ode mnie zapytał:
- Kim jesteś?
Gwałtownie rozłożyłem skrzydła, gotów szybko zniknąć z oczu i przestraszony spojrzałem na obcego. Człowiek mnie widzi?! Z ulgą jednak odetchnąłem widząc drugiego anioła. Miał około dwudziestu lat, wysoki, szczupły, o blond włosach i szczerych, radosnych oczach. Na jego plecach, schludnie złożone skrzydła, lśniły srebrnym blaskiem. Widząc moje zdenerwowanie, uśmiechnął się przepraszająco. Złożyłem skrzydła.
- Wybacz. Nie chciałem cię wystraszyć. Jesteś tu nowy? – spytał, mówił szybko i radośnie.
- Tak. Dzisiaj dopiero przybyłem do mojej podopiecznej. Jestem Dawid – odparłem i wyciągnąłem dłoń. Nieznajomy anioł uściskał ją i rzekł:
- Miło cię poznać. Ja jestem Bartek.
 W świecie aniołów nie ma nazwisk jak u ludzi.
– Jesteś Opiekunem Natalii Wilec? – spytał.
Potwierdziłem skinieniem głowy.
- A ty? Czyim aniołem stróżem jesteś? – Nie mogłem powstrzymać ciekawości.
Chłopak ponownie się uśmiechnął. Z czasem dostrzegłem, że uśmiechał się praktycznie zawsze. Do momentu.
- Mieszkam w domu obok, dbam o chłopaka o imieniu Piotrek. Ma siedemnaście lat, ładną dziewczynę, kiepski gust, co do ubrań, ale i tak jest fajnym kumplem, mimo że o tym nie wie.
Zaśmialiśmy się oboje, jednak oboje czuliśmy lekki smutek. Samotność. Często jest problemem dla aniołów, mimo wszystko każdy czasami potrzebuje rozmowy – z kimś w cztery oczy, nie telepatycznej.
- Mieszkają tu gdzieś jeszcze inni aniołowie? – zapytałem.
Bartek pokręcił głową.
- Jesteś pierwszym moim sąsiadem. A jestem tu już pięć lat. Niekiedy czas naprawdę się dłuży. Nocami zwiedzam okolicę, ale nie mogę się zbytnio oddalać od podopiecznego. Wiesz, że stale musimy być w promieniu kilkunastu metrów od nich? Parę kilometrów stąd mieszkają inni aniołowie, czasami ich spotykam, gdy towarzyszę Piotrkowi na mieście, lecz rzadko jest czas na rozmowy. Zresztą to głównie sami starsi. O czym z nimi gadać? – Zrobił sceptyczną minę. – A ty ile masz lat?
Wzruszyłem ramionami.
- Trzynaście, tak jak Natalia.
Zwykle podopiecznego przydzielają według wieku, aby łatwiej anioł mógł go zrozumieć. Trzy lata dzielące Piotrka i Bartka są rzadkością.
- No widzisz – westchnął anioł. - Ja mam dziewiętnaście. Różnica wieku jest i tak o niebo mniejsza niż między mną a tymi Opiekunami z miasta. I udzielę ci pewnej rady – nachylił się do mnie konspiracyjnie – unikaj Opiekuna prezydenta miasta. Jest strasznie dumny, że chroni taką osobistość i nie jest przez to zbyt miły...
- Dzięki, zapamiętam. Chyba już będę lecieć – zerknąłem w stronę domu. – Nat już pewnie się położyła.
Bartek pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Pierwsze noce są ciekawe. Radzę ci jednak znaleźć jakieś wygodne miejsce w pokoju, choćby fotel, bo całą noc nie wystoisz.
- Postaram się – uśmiechnąłem się. Poczułem lekkie ukłucie zmęczenia od Natalii. - Do zobaczenia.

***

Przeniknąłem do pokoju w chwili, gdy Nat kładła się do łóżka. Miała na sobie błękitną piżamę. Z zadowoleniem zamknęła oczy i czekała na sen, a gdy po kwadransie wciąż nie mogła usnąć, postanowiłem interweniować – powinna się wyspać. Nachyliłem się nad nią i szepnąłem:
- Odpręż się. Nie myśl o niczym. Po prostu spokojnie śpij.
Podziałało. Już po kilku minutach spała głęboko. Byłem z siebie zadowolony. To znacznie lepsza metoda niż środki nasenne.
Przez jakiś czas przyglądałem się jak śpi. Ludzie w czasie snu są wszyscy tacy sami. Wiele razy obserwowałem z Nieba jak odprężeni, niemal z uśmiechem na twarzy, przytulają się do poduszki. Każdy wygląda wtedy niewinnie jak dziecko. Nat, podobnie jak ja, wkraczała w wiek nastoletni, chociaż ja, jako anioł dorastam psychicznie trochę szybciej. Lecz są i takie osoby wśród ludzi i miałem wrażenie, że należała do nich także moja podopieczna. Czułem, że jest poważną osóbką. Była bardziej dojrzała psychicznie od rówieśników, czułem to w jej duszy, równie wyraźnie jakbym był nią. Do ciężkich spraw podchodziła z rozwagą, a do ludzi z rezerwą. Będę musiał pomóc jej, by nauczyła się udać innym ludziom. Z tym mocnym postanowieniem przerwałem obserwacje i podszedłem do biblioteczki. Wybrałem książkę o ciekawym tytule „Hyperversum” i wróciwszy na miejsce na łóżku, zacząłem ją czytać. Miałem przed sobą długą noc, pierwszą w roli Opiekuna.

2 komentarze:

  1. Świetne. Też bym chciała mieć tyle czasu na czytanie książek, co Dawid. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Ja też. W końcu nie miałabym takich zaległości :)

      Usuń

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.