czwartek, 23 maja 2013

Rozdział czternasty: Sny wśród mroku




- Dobrze się czujesz? – spytałem z troską, patrząc na dziewczynę. – Nie chciałem, aby nasz spacer tak wyglądał – dodałem z goryczą.
Znajdowaliśmy się w pokoju hotelowym. Natalia siedziała z podkulonymi nogami w fotelu.
Potrząsnęła głową.
- To była wspaniała wycieczka, nie przejmuj się zakończeniem. A odpowiadając na twoje pierwsze pytanie – czuję się dobrze, najwyżej trochę zmęczona. – Omiotła spojrzeniem pokój. – Odeślesz to wszystko? Nie mam chęci się pakować.
Westchnąłem.
- W porządku.
Nie uwierzyłem jej, gdyż znałem prawdę. Była tak zmęczona, że z łatwością odbierałem jej uczucia, a nawet jej myśli, a ona nawet nie odkryła mojej obecności. Wiedziałem, że nie może przestać myśleć o Lily, którą miała za małą, niewinną dziewczynkę-ducha, a która okazała się demonem. Zdenerwowała się moją złością. Trochę się mnie bała. Wciąż tęskniła za domem.
Patrzyłem jak moja podopieczna wychodzi z pokoju, a po chwili wraca z koszykiem w jednej dłoni, a wściekłym kotem w drugiej, jednocześnie przyciśniętym do jej boku.
- Nie słucha się – powiedziała zirytowana. – Nie chce wejść do środka.
- A jak mu to powiedziałaś? – spytałem, jakbym nie wiedział.
- Aby właził do środka.
- To może poproś go o to i podaj powód?
Obrzuciła mnie pełnym złości spojrzeniem, które po chwili przeniosła na kota.
- Wyjeżdżamy stąd. Ty musisz podróżować w tej klatce. Czy możesz do niej wejść, proszę, abyśmy mogli wkrótce ruszyć? – zapytała, ledwo ukrywając poirytowanie. Na miejscu kota bym nie wszedł. Bursztyn jednak przechylił łepek, jakby się zastanawiał. Po chwili, wskoczył do środka, mówiąc:
Ty ją, Aniele, naucz rozmawiać ze mną. To oszczędzi czasu.
Tymczasem Nat potarła mocno skronie.
- Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale proszenie kota o cokolwiek to dla mnie przesada.
- To tylko ból głowy i stres. Minie – powiedziałem uspakajająco, po czym dodałem. – A każde żywe stworzenie trzeba traktować z szacunkiem. On umie mówić, czuje tak samo jak my. Kocha cię.
Wyszedłem na środek pokoju i po kolei odesłałem nasze rzeczy.
- Weź kota i chodźmy na dół. Zapłacisz i znikniemy stąd.
Czekałem aż Nat dopełni wszelkich formalności. Przez ten czas, spędzony na nauce, opanowała dar języków. Teraz będę musiał nauczyć ją przywoływania i odsyłania rzeczy, zapoznać z bronią… Znów czeka nas tydzień lub dwa intensywnej nauki. A potem powrócimy do Nieba… Czekałem na tę chwilę, tam będziemy w końcu bezpieczni.
Poczułem mentalne pukanie. Ktoś chciał ze mną porozmawiać, a ja zamknąłem bariery umysłu. Opuściłem je i usłyszałem zirytowany głos Amelii.
A od kiedy ty osłaniasz umysł? – zrzędziła.
Tobie też życzę miłego wieczoru.
Bardzo zabawne. Jak się trzymacie?
Poza atakiem dziecka-demona? Wszystko w porządku – odparłem.
Zaatakował was demon? - Amelia się zaniepokoiła. – Ale nic wam się nie stało?
Może zabiła wiele dzieci-aniołów, ale dla mnie nie stanowiła zbytniego zagrożenia.
Zabiła? Dziewczynka? I ty zdołałeś ją…
Amelia, proszę, nie wspominaj o tym. – Zacisnąłem mocno powieki, jakby to mogło odgrodzić ode mnie bolesne wspomnienia. – Chcę o tym zapomnieć.
Lekkie zawahanie.
Przepraszam. To musi boleć. Gdzie teraz jesteście? – Zmieniła temat.
Jeszcze w Egipcie, ale zaraz będziemy we Francji.
Gdzie?
Przesłałem jej obraz małego domku.
Z dala od ludzi będzie bezpieczniej. W okolicy są przyjazne zwierzęta, które ostrzegą nas o niebezpieczeństwie.
Natalia porozumiała się ze zwierzętami? – zainteresowała się niespodziewanie Amelia.
Jeszcze nie. W zasadzie trochę to dziwne, ale skąd mogę wiedzieć, co u niej jest normalne? – spytałem retorycznie.
Po drugiej stronie nastała cisza.
Twoja podopieczna nie będzie słyszeć zwierząt. Porozumie się tylko z jednym – odparła z wahaniem. - Nie wiem, co to będzie za zwierzę ani kiedy to nastąpi. To będzie więź na miarę waszej.
Na chwilę zabrakło mi słów.
Widziałaś to? Kiedy?
Dziś rano - odparła cicho. - Dlatego się z Tobą skontaktowałam.
Czy widziałaś coś jeszcze? - spytałem po chwili milczenia.
Już nie. Jeśli znów coś zobaczę, na pewno dam ci znać. – Powoli się wycofywała.
Zaczekaj chwilę! – zawołałem. – Wiesz, gdzie jest Bartek?
U mnie. – Zmieszała się. – Nie chce wracać do Nieba, więc mieszka ze mną.
W jej głosie było coś zaskakującego. Coś chciała ukryć…
Spodobał ci się – uśmiechnąłem się szeroko, gdy zrozumiałem, co ukrywa.
Niech cię szlag – mruknęła zażenowana. – Pilnuj swojego nosa i podopiecznej.
Zniknęła.
Wciąż z uśmiechem na twarzy spojrzałem w stronę kontuaru. Natalia stała obok niego i z uwagą wpatrywała się w swoją komórkę udając, że robi coś pilnego. Czekała na mnie.
- Możemy iść.
Dziewczyna lekko drgnęła, ale nie podniosła wzroku. Kliknęła jeszcze parę razy, zamknęła klapkę telefonu i chwyciwszy koszyk z kotem ruszyła ku drzwiom, a ja za nią.
- Wybacz, rozmawiałem z Amelią.
Wybaczam. Gdzie mam iść? – odparła zmęczonym głosem.
- Pod tamto drzewo. Jest skryte w cieniu.
Natalia skierowała swe kroki we wskazanym kierunku, a ja szedłem za nią, uważnie się rozglądając. Zauważyłem tylko kilka osób, reszta już była w hotelu. Nikt nie przyglądał się samotnej dziewczynie.
- Daj mi ten koszyk – powiedziałem, wyciągając rękę, gdy doszliśmy na miejsce.
Zawahała się.
- Nie przejmuj się, nikt nie zobaczy.
Podała mi koszyk. Otoczyłem ją ramieniem i zabrałem do Tunelu. Gdy mknęliśmy przez gwiaździstą trasę, przyglądałem się mojej podopiecznej. Była zmęczona. Zbyt zmęczona.
Na pewno wszystko w porządku?
Jestem tylko senna. Muszę się wyspać.


Wylądowaliśmy przed małym domkiem. Podtrzymałem Nat, przeklinając w duchu na Lily.
- Chodź. - Poprowadziłem dziewczynę do środka. Koszyk postawiłem na progu drzwi.
Nim doszliśmy do łóżka, Nat straciła przytomność. Szybko chwyciłem ją na ręce i położyłem na tapczanie. Ściągnąłem jej buty i kurtkę, po czym przykryłem przywołaną kołdrą.
Przypomniały mi się złowieszcze słowa Lily: Noc przynosi ciemność, a ciemność sny.
Chciałem wierzyć, że nic nie znaczą, lecz jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że każdy duch i demon ma pewną unikalną zdolność. Duchy-opiekunowie mają dobre moce, ale demony…
Na szczęście dzieci-demony nie mają dość siły, aby zabić swoimi umiejętnościami. Ponieważ jednak te czary najwyraźniej będą związane ze snami, przeżyjemy ciężką noc, nim klątwa przestanie działać. Nie będę mógł jej obudzić, zmienić jej snów, ani rozmawiać z nią. Będę biernym obserwatorem. Schowałem twarz w dłoniach. Nic nie będę mógł zrobić. To będzie jak spełnienie najgorszych koszmarów. Kogo Lily chciała bardziej ukarać? Natalię czy mnie?

***

Wypuściłem Bursztyna z koszyka, ale kazałem zostać w domu.  Starannie zamknąłem drzwi i obszedłem wszystkie pomieszczenia, sprawdzając, czy nie ma żadnych niechcianych gości i przykrych niespodzianek. Domek był wiekowy, ale wciąż solidny. W zasadzie miał dwa pomieszczenia. Pierwsze z łóżkiem, w którym leżała Nat, a drugie wyglądało na maleńką kuchnię. Stał w niej kulawy stół, dwa obdrapane krzesła i stara kuchenka. Całości dopełniała niedziałająca lodówka, na szczęście pusta. Domek ze wszystkich stron otaczał las, co mogło wskazywać, że to jakaś stara leśniczówka, ale po grubej warstwie wszechobecnego kurzu domyślałem się, że jest od dawna nieodwiedzana.
Wróciłem z powrotem do Nat. Bursztyn stał na kołdrze i przypatrywał się nieprzytomnej dziewczynie.
W jej umyśle są złe duchy. Ona się boi. Dlaczego ty jej nie pomożesz? – zapytał.
Bo nie mogę. To minie o świcie. - Podszedłem bliżej i wziąłem kota na ręce. - Lepiej tam nie leż. Będzie dręczona koszmarami. Może się rzucać po łóżku i niechcący ciebie skrzywdzić. Chcę cię o coś prosić. Podejrzewam, że nasza więź nie pozwoli mi się odciąć od jej bólu i snów, a wręcz mnie wciągnie. Oboje więc będziemy bezbronni. Gdyby zbliżało się coś złego, natychmiast wezwij Bartka, dobrze? - Myślami przekazałem mu całą instrukcję. – Rozumiesz, jak to zrobić?
Tak, Aniele, rozumiem.
Dziękuję ci – szepnąłem cicho. Kot zeskoczył z moich rąk i ułożył się pod drzwiami.
Poczułem jak coś uderza w mój umysł, próbując przebić moją barierę.
- Zaczyna się.
Poczułem kolejne uderzenie. To bolało. Natalia rzuciła się niespokojnie po łóżku. Kolejne uderzenie rzuciło mnie na kolana. Nie sądziłem, że to będzie tak silne. Krzyknąłem, a mój krzyk zmieszał się z jęknięciem Nat. Bariera pękła. Zalała mnie fala koszmarów dziewczyny, wciągnąła w siebie i uwięził. Znalazłem się w ciemnej, gęstej mgle. Wyłoniły się z niej ogromne pająki, czyli coś, czego Nat bała się najbardziej. Ich czarne odwłoki lepiły się od krwi, a oczy upiornie błyszczały. Zbliżały się wraz z klekotaniem szczypiec, których końcówki lśniły na czerwono. Widziałem wyraźnie torebeczkę jadu. Zbliżały się do mnie, a wtedy zdałem sobie sprawę, że widzę wszystko oczami Natalii. Dziewczyna stała jak sparaliżowana, krzyczała w myślach. Chciała uciekać, ale nie mogła. Chciała zamknąć oczy, ale sen na to nie pozwalał. Szeroko otwartymi oczami patrzyła biernie na zbliżające się potwory. Serce trzepotało w jej piersi jak oszalałe. Jednak gdy pierwszy pająk znalazł się tuż przed nią, serce jej zamarło. Wydała z siebie potworny krzyk, gdy stwór nachylił się przed nią. Zbliżył się powoli, zalśniły szczypce celując w gardło…
Ostatkiem woli wyrwałem się z tego koszmaru, by po chwili znaleźć się w nowym. Tamten z pająkami minął, w chwili, gdy wydostałem się z niego. Teraz znalazłem się w jaskini węży. Syczenie i szelest gładkich ciał wypełniał cały umysł, mój, Nat. Dziewczyna biegła w stronę wyjścia, gdy drogę zagrodziła ogromna kobra. Szybko się odwróciliśmy, ale stanęliśmy oko w oko z pytonem. Rozejrzeliśmy się wokół, lecz z każdej strony nadciągały same ogromne i jadowite węże. Poczuliśmy jak coś oplata nam kostki. Powoli traciłem kontakt z jej snem, znów myślałem jako ja. Dostrzegłem, że jej nogi oplatał boa dusiciel. Powoli wspinał się po całym ciele, a Nat gdyby mogła, zemdlałaby. Czułem jej ogromny strach, ogromny lęk przed śmiercią. Krzyczała, wzywała… mnie. Ten głos ranił mi umysł. To było torturą i dla niej i dla mnie. Ona to przeżywała… Ale to ja nie mogłem jej pomóc. Boa zaciskał teraz swój śmiertelny ucisk, zaczęły się łamać kości… Sen minął.
Na chwilę znalazłam się znów w rzeczywistości. Moja podopieczna rzucała się na łóżku z krzykiem. Po kilku sekundach znów zostałem wciągnięty w kolejny koszmar.
Ten koszmar uznałem za łagodniejszy. Spadaliśmy w dół. Po chwili jednak otoczyły nas różne stwory. Smoki. Wiwerny. Chimery ze skrzydłami. Duże nietoperze. Inne paskudztwa, których nawet nie umiałem nazwać. Zbliżały się z ogromnym wyciem, wrzaskiem, trzepotem skrzydeł. Wypełniły sobą całe powietrze. Jednak upadek trwał. Nat ogarniało przerażenie, co spotka ją u końca lotu. Chciała mieć skrzydła, chciała odlecieć stąd, uciec otaczającym ją stworom. Sen nie miał takich planów. Zobaczyłem z góry płonące miasta, zniszczone i upadłe. Kłębiące się tam figurki ostatnich ludzi. Krzyki umierających. Lecieliśmy prosto w środek tego piekła. Jeden ze stworów uderzył skrzydłem we mnie, w Nat. Spadliśmy z ogromną prędkością w szalejący ogień. W chwili, gdy płomienie ogarnęły nasze ciało, krzyknęliśmy. I znów wszystko minęło.
Nat znalazła się w ciemnościach. Kuliła się na ziemi. Płakała i krzyczała, wołała mnie. Chciała się obudzić, chciała uciec z tego piekła. Do szału doprowadzało mnie to, że nie mogę jej pomóc. Wtedy sceneria ponownie się zmieniła. Miałem nadzieję, że to już ostatni raz. Znaleźliśmy się na pięknej polanie. Na skraju zobaczyłem mrowisko, obok różne krzaczki wyraźnie oplątane pajęczynami. Na jednym z listków, wolnych od pajęczyn, przysiadł motyl. Na jednym z okolicznych drzew zobaczyłem nawet wiewiórkę. Cała to miejsce zalane było słonecznym światłem. To była piękna wizja…
- Natalko! Kochanie!
Nat odwróciła się, a ja wraz z nią. Czułem jej radość.
- Mama! Tata!
I to w istocie byli oni.
- Zabierzcie mnie stąd, proszę – błagała Nat. - Tu jest strasznie.
Jej rodzice rozejrzeli się wokół.
- To piękne miejsce kochanie – powiedziała jej mama łagodnie.
- Czemu nas opuściłaś? – spytał tata.
- Ja nie chciałam – tłumaczyła Nat. – Kazali mi. Ale to dla waszego bezpieczeństwa.
- Jesteśmy bezpieczni. Ty jesteś bezpieczna u nas. Nie chcesz wrócić?
Głos jej rodziców zmieniły się. Brzmiały… Jak echo.
- Nie chcesz wrócić? – Słowa te brzmiały w ich ustach tak… nienaturalnie.
Nat wystraszyła się. Cofnęła się o krok. Polana pociemniała. Dziewczyna rozejrzała się. Krzaki i drzewa wokół zmatowiały i zszarzały. Pajęczyny objęły całe krzaki, wraz z lokatorami – ogromnymi tarantulami. Z mrowiska wypełzły ogromne mrówki i robaki. Nat cofnęła się jeszcze i spojrzała na rodziców. Potknęła się i upadła. Na jej oczach ostatnie warstwy człowieczeństwa opadły. Matka z poderzniętą szyją, ojciec w pomiętym, zakrwawionym płaszczu, szczególnie w okolicy serca. Pustymi oczami wpatrywali się w córkę, zakrzywione palce unieśli w szyderczym geście.
- Nie chcesz wrócić?
Okropny wrzask i rumor. Nat rzucała się jak szalona w pościeli, krzycząc i płacząc. Ona jeszcze tkwiła w tym śnie. Bursztyn miauczał jak syrena alarmowa, tak był zmartwiony. Podniosłem się szybko z podłogi i zachwiałem się. Spojrzałem przez ramię i zakląłem. Upadając, złamałem skrzydło. To bolało i niszczyło moją równowagę. Jak pijany doszedłem do łóżka. Powoli się uspokajała. Przytuliłem ją, łagodnie kołysałem w ramionach. Ustały dreszcze, czułem, że się budzi. Otworzyła gwałtownie oczy. Przepełnione były strachem. Przylgnęła do mnie jeszcze bardziej.
- Spokojnie. Jesteś bezpieczna. Nikt cię nie krzywdzi – powiedziałem cicho.
- Te koszmary – wyszeptała drżącym głosem. – Skąd się wzięły?
- To czar Lily. Już się nie powtórzy.
- Były takie realne. – Znów się trzęsła. Zaczęła płakać. – To było straszne.
- Wiem, widziałem je. Nie myśl o nich. Zapomnij. Nie były prawdziwe.
- Nie umiem. Moi rodzice…
- Żyją i nic im nie jest. Nie ufaj żadnemu z tych snów. To same kłamstwa. Rozumiesz? – Spojrzałem jej w oczy. – Same kłamstwa.
Skinęła głową, ale łzy wciąż leciały.
- Nie zostawiaj mnie nigdy, proszę – wychlipała, błagalnym tonem. – Potrzebuję cię.
Patrzyłem w jej oczy, tuląc ją w ramionach, i poczułem, że dłużej tak nie mogę. Spojrzenie miała pełne smutku, który chciałem rozproszyć.
- Zawsze będę przy tobie - zapewniłem.
Moje usta tak blisko jej ust. Nie chciałem już dłużej czekać. Zmniejszyłem lekko dzielącą je odległość…
I wtedy ktoś załomotał do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.