Ból.
Docierający w każdą komórkę ciała, wbijający się niczym sztylet, nawet w mój
umysł. Każdy szept był niczym krzyk. Każdy szelest był jak łoskot lawiny.
Najlżejszy dotyk zdawał się być smagającym mnie biczem. Lecz po chwili nie
słyszałem już nic. Nic nie czułem. Nawet nie wiem, czy naprawdę myślałem.
***
Ciemność.
Ogromna, wszechobecna, przytłaczająca ciemność. Naciskała na mnie z każdej
strony, lecz nie miałem sił by ją odegnać. Moje skrzydła… Niewidoczne i bez
wewnętrznego blasku. Żadnego towarzysza. Całkowita nicość. Dryfowałem w niej
jak na wzburzonym morzu, mimo że nie było żadnego kołysania. Nie było niczego.
W tym momencie nie było nawet mnie.
***
Dostrzegam światełko. Delikatne,
migoczące. Przynoszące ulgę. Światło! Urodziłem się w jasności. W niej i nią
żyłem. Podążałem wytrwale w jej kierunku. Zacząłem biec, z początku wolno,
później coraz szybciej. Światło przybliżało się coraz bardziej. Wyraźnie
widziałem już jego kształty. Okrągła kula, wielkości dorosłego człowieka nęciła
i przyzywała. W jej wnętrzu, w hipnotyzujących osobliwych kształtach
dostrzegłem coś znajomego, a jednocześnie obcego. Chciałem biec szybciej, by
dotrzeć tam jak najprędzej. Coś mnie jednak zatrzymywało, coś ważnego. A choć
wciąż posuwałem się naprzód to miałem wrażenie, że zapomniałem o czymś
istotnym. Tylko o czym?
***
Światło
zaczęło się oddalać, a ja bezsilny nie mogłem nic na to poradzić. Byłem zły, że
ktoś lub coś odrywało mnie od niego. Im byłem dalej tym bardziej czułem ból.
Czyjś szept rozbrzmiewał w mej głowie. Dawid, wróć… Czyj to głos? Kim jest
Dawid? Byłem zły. Im bardziej jednak oddalałem się od światła tym więcej
pamiętałem. Dawid to ja. Jestem aniołem. Opiekunem. Ten głos… To była moja
podopieczna. Jak ona się…? Natalia. Poczułem ciepło w sercu. To dziewczyna, którą
kocham. Dla niej muszę wrócić. To o niej zapomniałem. Jak mogłem to uczynić?
Nie znałem na to odpowiedzi. Być może odpowiedź nie istniała.
Szybowałem
w przestworzach. Wokół mnie wirowały gwiazdy. Jedna właśnie spadała. Życzenie?
Powrócić do żywych. Do przyjaciół i Natalii.
***
Z
jękiem otworzyłem oczy. Próbowałem się podnieść, jednak to było zbyt ciężkie
zadanie. Moje obolałe mięśnie zaprotestowały gwałtownie. Opadłem z powrotem na
plecy.
-
Dawid? Dawid, nie ruszaj się jeszcze, poleż chwilę. – Czyjś miły głos wdarł się
do mojej świadomości. Przekręciłem głowę, by spojrzeć na właścicielkę tego
głosu.
-
Amelia – wychrypiałem. – Co się stało? Gdzie Natalia?
Dziewczyna
przykucnęła obok mnie.
-
Na razie bezpieczna. Jest u siebie w domu, miała dość wrażeń. A ty… - Dźgnęła
mnie palcem. – Jeśli już wyzdrowiałeś, to popraw swoje samopoczucie i wygląd, i
leć do niej. Potrzebuje cię.
-
Dziewczyno, opanuj się. Daj chłopakowi odetchnąć, dopiero co wydarł się ze
szponów śmierci – skarcił ją ktoś, kogo nie widziałem już od dawna. Dziewczyna
zachichotała w odpowiedzi na jego słowa.
-
Bartek! – krzyknąłem radośnie. – Co tu robisz? Piotrek jest w pobliżu?
-
Nie, stary. – Pokręcił głową. – Piotrka już przy mnie nie będzie. Nigdy.
-
Przykro mi – powiedziałem cicho. Z jego myśli wyczytałem, o co chodzi.
-
Nie wracajmy do tego. – Znienacka uśmiechnął się. – Przynajmniej ciebie
zdołałem uratować.
-
Taak. Może jednak powiecie, co się wydarzyło? – zapytałem. Czułem się źle, ale
do mojej pamięci powracały ostatnie wspomnienia: pojawienie się Mrocznego,
walka, ucieczka…
-
Najpierw regeneracja. – Amelia była nieugięta.
Westchnąłem.
Zamknąłem oczy i skupiłem się na swojej wewnętrznej energii. Pozwoliłem, by
płynęła przeze mnie, wzmacniając ciało, poprawiając wygląd, przywracając
zdrowie.
-
Gotowe. – Otworzyłem oczy i usiadłem. Tym razem mięśnie nie zaprotestowały. –
Opowiadajcie.
-
Gdy przeniosłeś Natalię tutaj od razu straciłeś świadomość – zaczęła Amelia. –
Przybiegła po mnie. Stwierdziłam, że zostałeś zatruty Niszczycielką. –
Zamilkła, przewidując moją reakcję. Nie myliła się.
-
Co? Niszczycielka?! Powinienem nie żyć! Jak to możliwe? – Doskonale wiedziałem,
jaką moc ma ta trucizna. Nigdy nikt z aniołów nie odkrył lekarstwa. Co uczynili
więc moi przyjaciele?
-
Widzisz… Do Nat odezwał się Mądrość. Kazał znaleźć Bartka. Więc ona to zrobiła.
I razem… Zeszli do Piekła.
Przed
chwilą siedziałem jeszcze na sofie mocno pochylony do przodu. W tej chwili
opadłem bezwładnie na oparcie.
-
Powiedz, że żartujesz – wycedziłem przez zęby.
-
Nie – odpowiedziała cicho. Usiadła obok mnie. Bartek wciąż stał.
Postanowiłem
być opanowany, choć wszystko we mnie aż kipiało z oburzenia i wściekłości. Skupiłem
się na konkretach.
-
Jest ranna?
-
Ma złamaną dłoń. Bardzo słabo pamięta wizytę w Piekle.
W
tej chwili Bratek przesłał mi pewne wspomnienie. W pierwszej chwili mnie
zmroziło.
-
Wie?! – krzyknąłem w stronę Bartka. – Ale… Jak mogłeś…
-
Nie pamięta tej rozmowy. Nie wie nic.
Odetchnąłem
z ulgą. Moi przyjaciele skończyli pospiesznie resztę relacji, a Bartek dodał
wieści z Nieba. Pożegnałem się z nimi i skoczyłem w Tunel. Po chwili byłem już
w pokoju Nat.
***
Wiedziałem,
że jest już późno. Była już dobrze po północy, a lek podano mi przedwczoraj
rano. Tak więc moja podopieczna już spała, mocno skulona, przytuliła się do
poduszki jakby ta była co najmniej ostatnią poduszką na świecie. Jedynie ranną
rękę ułożyła luźno na kołdrze. Widziałem, że nie była u lekarza. Nie było
żadnego bandaża czy gipsu. Skóra była opuchnięta i mocno czerwona. Czemu nic z
tym nie zrobiła? Jak to ukryła przed rodzicami? Podszedłem bliżej. Nie mogłem
się powstrzymać i pogłaskałem ją po włosach. Uśmiechnęła się lekko przez sen i
mocniej wtuliła w poduszkę. Ująłem delikatnie jej ranną dłoń. Wiedziałem już,
jak posługiwać się moją mocą. Pomyślałem o swoim uczuciu do niej. O mojej
miłości, jej śmiechu i radosnych oczach... Moje ręce zaczęły jaśnieć. Iskierki
i drobinki światła wnikały w jej skórę naprawiając kość, lecząc paskudną szramę
po wewnętrznej stronie dłoni, gojąc skórę. Po chwili miała już zdrową rękę, bez
żadnych blizn.
Usiadłem
na środku pokoju ze skrzyżowanymi nogami. Głowę podparłem rękoma i obserwowałem
śpiącą dziewczynę. Zastanawiałem się, gdzie znikła tamta delikatna, lekko
płochliwa dziewczyna. Tamta Nat nie wierzyła w anioły. Tamta Nat nie zeszłaby
do Piekła dla swojego Anioła Stróża. A może się myliłem? Może ta część jej
osobowości była zawsze, ale gdzieś ukryta, schowana przed światem, czekająca na
dogodny moment, by się ujawnić? By ukazać jej siłę, odwagę i wytrwałość. Jej
bezinteresowne poświęcenie…
-
Miauu…!
Podskoczyłem,
zaskoczony.
-
Co? Co jest…? – Nie dokończyłem, gdyż usłyszałem odpowiedź.
-
To mój kot Bursztyn. Gdy wróciłam do domu okazało się, że rodzice przygarnęli
nowego lokatora.
Odwróciłem
wzrok od pięknego, rudego kocura, który właśnie ocierał się łebkiem o moją dłoń
i spojrzałem na mówiącą. To była Natalia. W tej chwili podniosła się na łokciu
i spojrzała na mnie uważnie.
-
Naprawdę podziałało – szepnęła. – Żyjesz.
Mimowolnie
wstałem i wyciągnąłem ręce. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Byłem tak
szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Pierwszy raz tak ją dotknąłem, pierwszy raz miałem
ją tak blisko siebie. Oparła mi brodę na ramieniu. Mogłem wdychać słodki zapach
jej włosów. Po chwili się odsunęła. Poczułem lekkie rozczarowanie. Uspokój się, głupi… - pomyślałem.
-
Uzdrowiłeś mi dłoń – powiedziała.
-
Tak. Panuję już nad mocą –
odpowiedziałem. – Dziękuję – dodałem po chwili.
-
Za co? – spytała. Tak jakby nie wiedziała!
-
Za wszystko - zaśmiałem się. – Za wiarę, za przyjaźń, za twoje poświęcenie. Za
to, że pomogłaś mojemu przyjacielowi. I że przeżyłaś.
Zarumieniła
się.
-
Za to ostatnie powinieneś podziękować Bartkowi.
-
Już to zrobiłem – zapewniłem.
-
Nie byłeś… - zawahała się, niepewna czy dokończyć. – Nie byłeś zły?
-
Na początku tak – przyznałem. – Ale po chwili… Zrozumiałem, że ja bym przecież
zrobił to samo. Co jednak nie zmienia faktu, że tego nie pochwalam. Bardzo
wiele ryzykowałaś dla mnie – dokończyłem surowo.
-
Chciałam ryzykować – rzekła cicho. – Jesteś dla mnie bardzo ważny.
Nic
nie odpowiedziałem, a ona po chwili z powrotem wsunęła się pod kołdrę i bez
słowa zamknęła oczy. Kot wskoczył na łóżko i umieścił się obok niej.
-
Miłych snów – życzyłem obojgu. Natalia nie dała po sobie poznać, że słyszała,
ale kot otworzył oczy i mrugnął.
Tobie też – odparł.
Chciałbym – zaśmiałem się w duchu wiedząc, że
słyszy. Koty i inne zwierzęta słyszą inaczej niż ludzie. I widzą nas. – Udanych sennych łowów – dodałem
pozdrowienie kotów.
Niech duch walki
zawsze z Tobą będzie
– odparł sennie i momentalnie zapadł w drzemkę.
Koty są zaskakująco
szybkie, jeśli chodzi o zasypianie
– pomyślałem.
***
Rankiem
Natalia tryskała humorem. Przekazałem jej nowiny od Bartka – mamy udać się do
Nieba już dzisiaj.
-
Dzisiaj? Dlaczego chcą z nami rozmawiać?
-
Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Ale podobno jesteśmy dla nich ważni, to
może nam wyjaśnią z jakiego powodu. Chodźmy.
Wyciągnąłem
dłoń, a Nat ją złapała. Zabrałem nas Tunelem do Nieba. Po chwili wirowania w
przestworzach wypadliśmy na główny niebiański plac, przed domem mojego Mistrza.
-
W porządku? – Spojrzałem z troską na Natalię.
-
Tak – odpowiedziała. – Dobrze się czuję i wszystko pamiętam. Jest inaczej niż w
Piekle. –
Zmarszczyła
brwi, zastanawiając się nad przyczynami tej różnicy.
-
Cieszę się. – Na znak wsparcia uścisnąłem lekko jej dłoń.
Podeszliśmy
do drzwi. Pchnąłem je i weszliśmy do środka. Wnętrze domu było stylowe i
eleganckie – wszechobecna biel, nasz ulubiony kolor, przeplatana błękitami.
Materiał jaśniał wewnętrznym blaskiem – ściany domu były z niebiańskiej
materii, podobnej do tej, z której wyrabiano naszą broń. Znajdowaliśmy się w
małym holu, z którego jedne drzwi prowadziły do gabinetu, drugie do prywatnego
pokoju Mistrza, w którym nigdy nie byłem. Zapukałem do drzwi gabinetu.
-
Proszę! - Spokojny głos odezwał się zza
drzwi. Otworzyłem je.
Anioł
siedział za biurkiem, a na nasz widok wstał. Na jego twarzy malowała się troska
i zmęczenie, które jednak zastąpiła radość, gdy zobaczył mnie z Natalią, całych
i zdrowych.
-
Witaj, Dawidzie. Witaj, Natalio. – Skłonił ku nam głowę. – Cieszę się
niezmiernie, że twoja misja się powiodła.
Zdenerwowana
Natalia wybąkała jedynie:
-
Ja także się cieszę, Mistrzu.
-
Usiądźcie, chcę z wami porozmawiać.
Pchnąłem
Natalkę do przodu, więc postąpiła kilka kroków naprzód. Zasiadła na jednym z
krzeseł, ja obok niej. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, z mimowolnym podziwem
patrząc na delikatne, rzeźbione meble i ozdoby.
Spokojnie, Mistrz nie
gryzie – szepnąłem
uspokajająco.
Łatwo ci mówić, nie ty
jesteś człowiekiem w Niebie
– odgryzła się. Cóż, miała rację. To mój dom, nie jej.
-
Macie zapewne wiele pytań. Czy chcecie któreś zadać? – zaczął Mistrz.
-
Kim jestem? – wyrwało się Natalce. Zacisnęła dłonie na poręcz krzesła,
oczekując odpowiedzi.
-
Jesteś podopieczną Dawida.
-
Ale jestem też kimś więcej, prawda?
-
Prawda. Na razie jednak musi wystarczyć ci taka odpowiedź – jesteś niezwykłą
dziewczyną o zaskakujących zdolnościach.
-
Co znaczą nasze moce? – spytałem.
-
Zostaliście nimi obdarzeni, aby poradzić sobie z zdaniem, które was czeka.
-
Jakim zadaniem? – spytaliśmy jednocześnie.
-
Wasze przybycie, podobnie jak wielu innym wam podobnych, przewidziano tysiące
lat temu. Wytyczono wam misję, o której niedługo wam opowiem. Najpierw jednak
Natalia musi poznać swoje zdolności. Udacie się do krajów zagranicznych, aby
trudniej było was znaleźć. Dawidzie, musisz jej w tym pomóc.
-
Nie wiem jakie ona ma zdolności, Mistrzu – odrzekłem zaskoczony.
-
Wiesz – odparł na to. Nie zgadzałem się z nim, ale widziałem, że nie zniesie
sprzeciwu.
Nie
odezwałem się.
-
Udajcie się do jakiegoś miasta, w którym jest dużo aniołów. Łatwiej się wtedy
zgubić Mrocznym.
-
Los Angeles? – zażartowała Nat. Najwyraźniej odzyskała już swobodę.
Mistrz
uśmiechnął się lekko.
-
Wbrew pozorom nie. Polecam Paryż, Włochy i cały Egipt.
-
Egipt? Ale tam jest inna religia. – Nat była zdziwiona.
Tym
razem Mistrz otwarcie się zaśmiał.
-
Jedno nie wyklucza drugiego, droga Natalio. Mimo wszystko jest tam dużo aniołów
– zapewnił. – Ale strzeżcie się grobowców, piramid. Czasem ich grube mury kryją
niecodziennych właścicieli, z którymi nie chcecie się spotkać – poradził.
-
Będziemy uważać – przyrzekliśmy z Nat.
Mistrz
wstał. Zdziwiłem się, że tak szybko się nas pozbywa.
-
Cieszę się, że mogłem cię poznać – zwrócił się do Natalki. – Oby los wam
sprzyjał – dodał i podał Natalce jakiś drobny przedmiot.
Pożegnaliśmy
się i już mieliśmy wyjść, gdy Mistrz skontaktował się ze mną.
Sprawdzaj i ucz ją
tego, co sam umiesz. A za miesiąc wróćcie tu i wtedy wszystkiego się dowiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz