Zapaliłam
małą latarkę, którą wydobyłam z kieszeni kurtki. Spojrzałam w stronę towarzysza.
Bartek patrzył na mnie ironicznie. Zmusiłam się do niewielkiego uśmiechu.
-
To nie wygląda ciekawie. Czy byłeś kiedyś w Piekle?
-
Raz.
- Naprawdę? – Byłam zdziwiona. – Co tu robiłeś?
- Naprawdę? – Byłam zdziwiona. – Co tu robiłeś?
Westchnął.
-
W czasie szkoleń każdy anioł był tu wysyłany. Aby poznać rozkład Piekła. W
zasadzie sam nie wiem, dlaczego. Jesteśmy istotami pokojowymi, walczymy tylko w
obronie naszych podopiecznych. Lub w czasie wojen. – Dodał jakby po namyśle.
-
Bierzecie udział w wojnach?
-
Tak. – Odparł zniecierpliwiony. – Z chęcią pogadam o tym na powierzchni, chyba
nie zapomniałaś, po co tu przybyliśmy?
Zaskoczył
mnie.
- Tak… To znaczy nie, nie zapomniałam.
Ale jakby… gorzej pamiętam – dokończyłam wystraszona.
Bartek
spojrzał na mnie uważnie.
-
Jesteś człowiekiem - zawyrokował w końcu. – Pobyt żywego człowieka w Piekle
raczej nie jest dla niego korzystny. Chodźmy.
Wyciągnął
ku mnie dłoń. Zupełnie jak ja nim zabrał nas tutaj Tunelem. Złapałam ją,
pociągnął mnie w głąb korytarza.
Jak zbudowane jest
Piekło? – spytałam.
Ma trzy poziomy. Na najniższym
są ludzie, potępieni. Tam trafi mój Piotrek. – Głos mu wyraźnie zadrgał, lecz szybko się opanował.
– Poziom środkowy jest dla Mrocznych
aniołów i wszelkich sług ciemności.
A najwyższy?
Samego Diabła.
Diabła… A my gdzie
jesteśmy?
Na poziomie drugim.
Idziemy teraz w stronę otwartej przestrzeni, ku sali gdzie są teraz anioły.
Może coś podsłuchamy.
Wiesz gdzie mogą być
antidota?
Pokręcił
głową i przyłożył palec do ust.
Teraz cicho, skradaj
się tuż przy ścianie.
Posłuchałam.
Skulona przy ścianie szłam ostrożnie uważając na broń. Po kilkunastu krokach
anioł zatrzymał się i przykucnął w niewielkiej wnęce. Nieznacznym ruchem głowy
skinął w stronę końca korytarza. Wcisnęłam się w puste miejsce koło niego i
wytężyłam słuch. Po chwili usłyszałam głosy.
-
Udało mi się tylko tego ranka skierować na złą drogę dziesięciu ludzi!
Dziesięciu! A ty czym się możesz pochwalić? – Czyjeś głośne przechwałki
zirytowały innego anioła.
-
A wczoraj to kogo ci się udało przekonać, no kogo? Wróciłeś bez sukcesu!
- Ha! Bo ja mam pilniejsze sprawy! Kilka dni
temu miałam misję zleconą przez samego Szefa.
-
Którą zawaliłeś!
-
Wcale nie! Koleś już długo nie pooddycha! Za parę dni to będzie trup, a ja już
znajdę tę jego siksę.
Poczułam
zimny prąd wzdłuż kręgosłupa. Czy oni mówią o…
-
Jak w ogóle mogłeś pozwolić mu uciec? Taki szczeniak niedorobiony! Co to za
przyjemność pokonywać nastolatka? Niebo zaczęło totalnie olewać klientów. –
Tajemniczy anioł zarechotał, a towarzysz mu zawtórował, lecz po chwili
spoważniał.
-
Ta dziewczyna nagle się zerwała, choć wcześniej była sztywna ze strachu i
podleciała do tego swojego aniołka. I nagle znikli. To już nie pierwszy raz,
gdy tak mi nagle Jasny znika, a ja nie mogę za nim podążyć. Cholerni, mają
chyba jakieś inne przejście! – Anioł był wyraźnie zły.
Miałam
już pewność. Właśnie słuchaliśmy rozmowy dwóch Mrocznych, wśród których był
przeciwnik Dawida. Napięłam mięsnie i niemal wystrzeliłam z kryjówki, gdy
Bartek położył mi rękę na ramieniu i pokręcił głową. Uspokoiłam się. Nie masz z nim szans, myśl logicznie –
skarciłam się w myślach. Słuchałam dalej.
-
Jesteś pewien, że Jasny nie przeżyje?
-
No pewnie! Potraktowałem go naszą specjalną trucizną, w życiu głupki nie
odgadną, jakie może być antidotum. A już na pewno nie zdobędą jednego ze
składników, to mięczaki.
We
dwóch śmiali się już na całego. Modliłam się w myślach, by powiedzieli, czym
jest antidotum, ale jak na złość już się nie odezwali. Usłyszeliśmy jakieś
szuranie, a po chwili nastała cisza. Uznałam, że musieli stąd pójść i
spojrzałam na Bartka.
Odeszli?
Kiwnął
głową.
Mówili o mnie i
Dawidzie. Wspomnieli też o leku, a to znaczy, że on naprawdę istnieje!
Tak, ale w dalszym
ciągu nie wiemy gdzie on jest!
Tam gdzie ciemność
najjaśniejsza…
Możesz przetłumaczyć?
Bo inaczej daleko nie zajdziemy.
Ja nie…
-
A cóż to za gołąbeczki? Chowacie się przed Niebem? Ach, nie, wy przecież
stamtąd jesteście. I co, tutaj romantyczniej? – Zimny, jadowity głos rozległ
się nad naszymi głowami.
Powoli
spojrzałam w górę, Bartek tak samo. Przed nami stanął jeden z Mrocznych, za nim
dwóch innych. Ten pierwszy miał wyciągnięty w naszą stronę miecz, którego
koniec lekko poderwał do góry. Kazał nam tym ruchem wstać, co uczyniliśmy. Nie
dostrzegłam jego twarzy, był cały przyobleczony w ciemną szatę z kapturem
nasuniętym na głowę. Także skrzydła miał czarne, złożone na plecach. Dwóch
pozostałych także miało ciemne stroje, ale bardziej… bojowe, a kaptury nie
zasłaniały twarzy. Jeden patrzył się na mnie uważnie i, co dziwne, bez śladu
złości. Wyglądał na najmłodszego, może był w moim wieku. Jednak nie
zastanawiałam się nad tym faktem zbyt długo, gdyż obaj trzymali w dłoniach
kusze wycelowane we mnie i Bartka. Przyozdobione czarnymi lotkami, o
błyszczących grotach. Zanurzonych w truciźnie… - przemknęło mi przez myśl.
Sięgnęłam myślami ku Bartkowi i usłyszałam jego gorączkowe myśli.
Jak nas znaleźli, jak
podeszli tak blisko… Przecież byłem czujny, pilnowałem… Dawid by mnie zabił,
gdyby już nie umierał!
Spokojnie – powiedziałam do niego. - Gdyby chcieli nas zabić zrobiliby to od razu.
No i mają mnie za anioła, a to dobrze. Nie wiedzą, kim jestem.
Moje
opanowanie sprawiło, że zaczął logicznie myśleć.
Nic im nie mów – poinstruował mnie. – Najlepiej nie odzywajmy się oboje. Bądź
dumna i pewna siebie, ale trochę uległa. Najpewniej trafimy do celi nim
zdecydują, co z nami zrobić. Wtedy się zastanowimy, co dalej, gdyż wciąż nie
mamy leku.
Cała
rozmowa trwała zaledwie chwilę, ostatecznie wciąż staliśmy przed Mrocznymi
aniołami. Najbliższy dźgnął mnie lekko mieczem.
-
Czemu schowałaś skrzydła, kochaniutka? Czyżby ci się nie spodobały?
Stałam
w bezruchu, patrząc wyzywająco na anioła, choć strach niemal sparaliżował mi
umysł.
-
Odpowiedz, co tu robicie! – Mroczny tracił cierpliwość.
Nie daj się, nieważne
co powie, nieważne co zrobi…
- powtarzałam sobie. Nie zdołałam jednak stłumić syknięcia bólu, gdy zranił mi
dłoń. Na szczęście lewą. Krew zaczęła skapywać na ziemię.
-
Nie odpowiesz? - Wykrzywił pogardliwie usta. - A twój przyjaciel? – Zwrócił się
do anioła.
-
Będziesz bardziej rozmowny od swojej kochanki? - Zbliżył się do niego, niemal wbijając
mu miecz w szyję. Chłopak odchylił głowę unikając ostrza. Milczał. Mroczny
szybkim ruchem zabrał miecz.
-
To na nic. Zabierzcie ich do celi. Wiecie której. Niech dwóch zawsze stoi na
straży, za parę dni wszystko wyśpiewają.
Tamci
podeszli i wpierw zabrali nam broń, następnie związali ręce. Później popchnęli
nas do przodu. Szliśmy szybkim krokiem, spuściłam głowę, na wypadek gdybyśmy
mijali tego anioła, który wczoraj przybył po mnie. Ukradkiem jednak przyglądałam
się otoczeniu.
Piekło
wyglądało tak jak sobie wyobrażałam. Ściany z litego kamienia, podobnie
podłoga. Wyglądało to tak, jakby wydrążyć korytarze w górach. Gdzieniegdzie
wisiały uchwyty na pochodnie, ale bez zawartości. Szliśmy w ciemnościach, więc
ustawicznie potykaliśmy się. Mijaliśmy kolejne groty, w których były ciemne
postacie. Przyglądali się w milczeniu naszej dwójce. Wśród nich zobaczyłam
dziwne stworzenia o płonącej sierści. Wyglądały jak duże psy lub wilki.
Widziałam też różne płonące konie, niedźwiedzie, tygrysy… Zupełnie jakby
wszystkie groźne, ziemskie stworzenia przeniesiono tutaj z tą różnicą, że te
wyglądały jakby płonęły, a ich oczy wściekle czerwone i bez źrenic jarzyły się
złowrogim blaskiem. Wielkie, groźne węszyły w powietrzu. Czasem niektóre
zawarczały dreptając niespokojnie. Byłam pewna, że czują obecność człowieka,
jednak nikt się nimi nie przejmował. Po kolejnym zakręcie zobaczyliśmy krótki
korytarz zakończony drzwiami. Jeden z Mrocznych otworzył drzwi, a drugi
wepchnął nas do środka. Starszy anioł zagwizdał przeciągle i natychmiast
przybiegł jeden z tych koszmarnych psów i przysiadł koło drzwi. Następnie
zamknęli je i sami stanęli na pierwszej warcie. Nim jednak to się stało
dostrzegłam spojrzenie tego młodszego. Było w nim współczucie.
***
Bartek
nerwowo krążył po maleńkiej celi. Była tu tylko jedna prycza, na której właśnie
siedziałam. Obdrapane ściany i klepisko zdawały się być żywcem wzięte ze
średniowiecznych historii przygodowych. I pomyśleć, że jestem w więzieniu u Mrocznych
aniołów! Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który już niemal wyżłobił w
kamieniu swoją trasę.
Myślisz, że nas
podsłuchują?
Zatrzymał
się i spojrzał na mnie. Poklepałam pryczę koło siebie, prosząc by usiadł.
Podszedł i dołączył do mnie.
Na pewno.
Mamy jakieś szanse
ucieczki?
Żadnych.
Żadnych? A Tunelem?
Nawet Tunelem. Ta cela
jest specjalnie zaprojektowana, pokryta różnymi truciznami i magią samego
Diabła. Nie mogę się tu teleportować żadnym sposobem, nie mam też wizji.
Dziwne, że rozmawiamy w ten sposób, gdyż i to powinno być zablokowane.
Taak? – Zamyśliłam się. – Może to dlatego, że jestem człowiekiem, a
nie innym aniołem?
Ja się zastawiam, czy
na pewno jesteś człowiekiem
– powiedział szczerze Bartek.
A kim innym mogłabym
być? – spytałam
zaskoczona.
Nie wiem, naprawdę nie
wiem. Ale zwykły człowiek nie miałby takich mocy jak ty.
To teraz nieważne. – Machnęłam lekceważąco ręką. -
Mamy chociaż szansę na odzyskanie broni?
W zasadzie tak… Mogę
ją wezwać w każdej chwili. A raczej mógłbym, gdyby nie ta cela. Dlatego
zamykają aniołów właśnie w niej. Mając broń wydostałbym się stąd. Odzyskać ją
możemy dopiero, gdy nas wypuszczą.
A kiedy to zrobią?
Było
mi zimno. Oparłam się o ścianę przyciągając nogi pod brodę. Objęłam kolana
rękoma, patrząc na profil Bartka i czekając na odpowiedź.
Nieprędko.
Najwcześniej za kilka dni.
Ach… Nawet jeśli się
stąd wydostanę żywa to i tak zabiją mnie rodzice.
Poprosimy wtedy
Mistrzów o zmodyfikowanie im pamięci. Używane jest to tylko w szczególnych
przypadkach, ale skoro im tak na tobie i Dawidzie zależy, to na pewno się
zgodzą. O to się nie martw.
– W jego tonie słyszałam wyraźną gorycz. Pochyliłam się lekko do przodu kładąc
swoją dłoń na jego dłoni.
Jesteś zły na mnie, że
cię w to wciągnęłam?
– spytałam.
Potrząsnął
głową, ale cofnął rękę.
Dlatego, że pozwolili
Piotrkowi stać się złym?
To się zdarza. Powoli
się z tym godzę. Kiedyś zapomnę.
Kiedy?
Za kilkaset lat… Może
dłużej. Ale też nie o to chodzi.
Więc o co? O co jesteś
zły?
Jestem wściekły na
siebie. Że nie byłem dość ostrożny… -
Spojrzał na mnie. – Nie potrafiłem
uchronić Piotrka przed grzechem, a teraz nie potrafię ochronić podopiecznej
mojego przyjaciela. Siedzimy oboje i czekamy na śmierć!
Na śmierć? Mówiłeś…
… że za parę dni
postanowią, co dalej. Ale ty bez jedzenia i wody wkrótce umrzesz, bo zabrali ci
plecak. Twoja rana jest zabrudzona, a nie mamy nic by ją oczyścić i
zabandażować. –
Spojrzałam odruchowo na swoją lewą dłoń. Zapomniałam o niej. Była owinięta
paskiem tkaniny, którą Bartek oderwał ze swojej peleryny, by zatamować
krwawienie. – Ja nie jem i nie śpię, ale
zapewne czeka mnie to samo. Już nie żyjemy.
Zamilkliśmy
oboje. Nie trzeba było słów, by wyrazić, co czujemy. A było tylko jedno
uczucie: strach.
W
ciszy zastawiałam się nad swoim życiem. Miało się skończyć w taki sposób?
Wyrwana ze swojego świata, szukająca leku dla anioła, umierająca z głodu i
pragnienia w Piekle? Nie będzie brawurowej historii z happy endem jak w wielu
powieściach przygodowych? Chciałam ocalić przyjaciela, teraz zginiemy wszyscy.
Sama zapewne trafię gdzieś do Nieba. Ich nie zobaczę już nigdy. Przynamniej się
starałam… Łza spłynęła po moim policzku. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam
płakać. Moi rodzice… Kolejna łza dołączyła do poprzedniej. Nie pożegnałam się z
nimi. Myślą, że bezpiecznie siedzę w kinie albo jestem u koleżanki. Nie wiedzą
jak zmieniła się ich córka. Ale czy wiedzą jak ich kocha? Skuliłam się jeszcze
bardziej na swojej pryczy. Zadrżałam z zimna i niepokoju. Bałam się
przyszłości. Bałam się tego, co nas wkrótce spotka. Jakże szalona byłam
wierząc, że ja, zwykła śmiertelniczka, znajdę w Piekle lek dla Dawida. Mojego
Anioła Stróża, który nawet mi nie ufał. Wiem, bo wiele razy w ciągu tego
miesiąca widziałam jak rzucał mi dziwne spojrzenia. Jego zachowanie wtedy w szpitalu,
w czasie rozmowy z Amelia, było nienaturalne i nerwowe. Co za tajemnicę miał
przede mną? Wiele rzeczy mi mówił. Co przemilczał?
Otarłam
gwałtownym ruchem łzy. Bartek siedział obok z ponurą miną.
Co Dawid ukrywał?
Amelia powiedziała, że to związane było ze mną.
Spojrzał
na mnie wystraszony.
Amelia powiedziała ci
o tym, prawda? -
naciskałam.
Tak, powiedziała
zaznaczając przy tym, że ty nie możesz się dowiedzieć… Chyba, że znajdziemy się
w sytuacji bez wyjścia.
Uniosłam
brwi.
Czy obecna się liczy?
W zasadzie… Tak.
Usiadł
w podobnej pozycji jak ja, umyślnie unikał mojego wzroku. Patrzył gdzieś przed
siebie. W końcu zaczął mówić cichym głosem.
Dawid chyba nigdy nie
zamierzał ci tego wyznać, choć kto wie? Może ty byś to zmieniła? Wśród aniołów
czasem tworzą się pary, nawet takie jakby „małżeństwa”. Nie ma jednak
prawdziwej miłości. Kochamy podopiecznych, ale miłością, można to powiedzieć,
braterską.
Urwał.
Po chwili podjął wątek.
Dziewczynie przydziela
się Opiekunkę, chłopcom Opiekuna. Dawid został przydzielony nietypowo. Jesteś
piękną dziewczyną. Skrytą, cichą, odważną. Jak Dawid. Jak myślisz, co się
stało?
Mój
oddech przyspieszył. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w Bartka.
Żałowałam, że o to spytałam.
Zakochał się we mnie? – wyszeptałam.
Przypłacił to niemal
istnieniem. Nieodwzajemniona miłość niszczy… Nie widziałaś go. To było bez
przyszłości. A później zdarzył się ten wypadek. I nagle zyskałaś tę moc…
Chłopak odżył. Teraz umiera, gdyż walczył, aby cię chronić. A teraz ja pozwalam
zginąć jego ukochanej, którą tak bronił, w Piekle, do którego miała nie trafić!
Wraz
z ostatnim zdaniem, w bezsilnej złości, uderzył pięścią w mur. Zerwał się z
pryczy i podjął przerwaną wcześniej wędrówkę, by po chwili opaść na ziemię przy
sąsiedniej ścianie. Skulił się przy ścianie plecami do mnie, twarz schował w
dłonie. Milczał. Powiedział wszystko, co miał mi powiedzieć. To było niewiele
słów. Ale i tak za dużo.
Milczałam
i ja. W mojej głowie goniły setki myśli, jedna za drugą. Niczym nieprzerwany
strumień przetaczały się przez moją głowę, skutecznie blokując logiczne
myślenie. Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że chłopak, którego chcę uratować
jest we mnie zakochany. I to już od kilku lat… Co sądziłam o nim ja? Pewnie,
bardzo przystojny, silny, odważny… Mój przyjaciel, mój Opiekun, ochroniarz. Jak
wytłumaczyć moją determinację do zrobienia wszystkiego byleby go ocalić? To
zdawało mi się tak oczywiste, tak naturalne. Na litość boską wiedziałam, że
mogę zginąć, a i tak poszłam! Czy miłość określają czyny? Czy ja sama go
kocham? Czy to, co byłam gotowa zrobić jest tego dowodem? Miłość to
skomplikowana rzecz – pomyślałam. – Niszczy i buduje. Wspiera i odrzuca. Ufa i
boi się. Każda jest inna, łączy ze sobą ludzi o odmiennych poglądach,
pochodzeniu, zawodach czy statusach. A gdzie przydzielić miłość Dawida? Do tej
nieodwzajemnionej, skrywanej jedynie w sercu, załamującej. Niszczycielskiej.
Tej niemożliwej?
***
Siedzieliśmy
tak kilka godzin, każde pogrążone w swoich myślach. Starałam się przestać
myśleć o Dawidzie i usiłowałam rozgryźć słowa Mądrości. Było jednak trudno nie
wracać myślami do tego pierwszego.
„Tam,
gdzie ciemność najjaśniejsza.”
„Tam,
gdzie ciemność najjaśniejsza.”
On
mnie kocha!
„Tam,
gdzie ciemność najjaśniejsza.”
Co
czuję ja?
Czy
chodzi o najwyższy poziom Piekła? Ale tam mieszka sam Diabeł, to bez sensu.
Może jakieś miejsce oświetlone lampami? Laboratorium? Nie, to głupie. Skup się,
skup dziewczyno – motywowałam sama siebie, jednak z marnym skutkiem. Uporczywe
myśli o Dawidzie wypełniały mój umysł. Gdy się poddałam i na nowo miałam
pogrążyć w melancholii coś zachrobotało w zamku i drzwi się otworzyły. Wraz z
Bartkiem unieśliśmy głowy. Ujrzałam kogoś, kogo się nie spodziewałam.
52 year-old Environmental Tech Elise Candish, hailing from Cumberland enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Worldbuilding. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Duesenberg SJ Speedster "Mormon Meteor". moja strona
OdpowiedzUsuńtth=ferh a<
OdpowiedzUsuń