wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział dziewiąty: Piekło




Zapaliłam małą latarkę, którą wydobyłam z kieszeni kurtki. Spojrzałam w stronę towarzysza. Bartek patrzył na mnie ironicznie. Zmusiłam się do niewielkiego uśmiechu.
- To nie wygląda ciekawie. Czy byłeś kiedyś w Piekle?
- Raz.
- Naprawdę? – Byłam zdziwiona. – Co tu robiłeś?
Westchnął.
- W czasie szkoleń każdy anioł był tu wysyłany. Aby poznać rozkład Piekła. W zasadzie sam nie wiem, dlaczego. Jesteśmy istotami pokojowymi, walczymy tylko w obronie naszych podopiecznych. Lub w czasie wojen. – Dodał jakby po namyśle.
- Bierzecie udział w wojnach?
- Tak. – Odparł zniecierpliwiony. – Z chęcią pogadam o tym na powierzchni, chyba nie zapomniałaś, po co tu przybyliśmy?
Zaskoczył mnie.
- Tak… To znaczy nie, nie zapomniałam. Ale jakby… gorzej pamiętam – dokończyłam wystraszona.
Bartek spojrzał na mnie uważnie.
- Jesteś człowiekiem - zawyrokował w końcu. – Pobyt żywego człowieka w Piekle raczej nie jest dla niego korzystny. Chodźmy.
Wyciągnął ku mnie dłoń. Zupełnie jak ja nim zabrał nas tutaj Tunelem. Złapałam ją, pociągnął mnie w głąb korytarza.
Jak zbudowane jest Piekło? – spytałam.
Ma trzy poziomy. Na najniższym są ludzie, potępieni. Tam trafi mój Piotrek. – Głos mu wyraźnie zadrgał, lecz szybko się opanował. – Poziom środkowy jest dla Mrocznych aniołów i wszelkich sług ciemności.
A najwyższy?
Samego Diabła.
Diabła… A my gdzie jesteśmy?
Na poziomie drugim. Idziemy teraz w stronę otwartej przestrzeni, ku sali gdzie są teraz anioły. Może coś podsłuchamy.
Wiesz gdzie mogą być antidota?
Pokręcił głową i przyłożył palec do ust.
Teraz cicho, skradaj się tuż przy ścianie.
Posłuchałam. Skulona przy ścianie szłam ostrożnie uważając na broń. Po kilkunastu krokach anioł zatrzymał się i przykucnął w niewielkiej wnęce. Nieznacznym ruchem głowy skinął w stronę końca korytarza. Wcisnęłam się w puste miejsce koło niego i wytężyłam słuch. Po chwili usłyszałam głosy.
- Udało mi się tylko tego ranka skierować na złą drogę dziesięciu ludzi! Dziesięciu! A ty czym się możesz pochwalić? – Czyjeś głośne przechwałki zirytowały innego anioła.
- A wczoraj to kogo ci się udało przekonać, no kogo? Wróciłeś bez sukcesu!
-  Ha! Bo ja mam pilniejsze sprawy! Kilka dni temu miałam misję zleconą przez samego Szefa.
- Którą zawaliłeś!
- Wcale nie! Koleś już długo nie pooddycha! Za parę dni to będzie trup, a ja już znajdę tę jego siksę.
Poczułam zimny prąd wzdłuż kręgosłupa. Czy oni mówią o…
- Jak w ogóle mogłeś pozwolić mu uciec? Taki szczeniak niedorobiony! Co to za przyjemność pokonywać nastolatka? Niebo zaczęło totalnie olewać klientów. – Tajemniczy anioł zarechotał, a towarzysz mu zawtórował, lecz po chwili spoważniał.
- Ta dziewczyna nagle się zerwała, choć wcześniej była sztywna ze strachu i podleciała do tego swojego aniołka. I nagle znikli. To już nie pierwszy raz, gdy tak mi nagle Jasny znika, a ja nie mogę za nim podążyć. Cholerni, mają chyba jakieś inne przejście! – Anioł był wyraźnie zły.
Miałam już pewność. Właśnie słuchaliśmy rozmowy dwóch Mrocznych, wśród których był przeciwnik Dawida. Napięłam mięsnie i niemal wystrzeliłam z kryjówki, gdy Bartek położył mi rękę na ramieniu i pokręcił głową. Uspokoiłam się. Nie masz z nim szans, myśl logicznie – skarciłam się w myślach. Słuchałam dalej.
- Jesteś pewien, że Jasny nie przeżyje?
- No pewnie! Potraktowałem go naszą specjalną trucizną, w życiu głupki nie odgadną, jakie może być antidotum. A już na pewno nie zdobędą jednego ze składników, to mięczaki.
We dwóch śmiali się już na całego. Modliłam się w myślach, by powiedzieli, czym jest antidotum, ale jak na złość już się nie odezwali. Usłyszeliśmy jakieś szuranie, a po chwili nastała cisza. Uznałam, że musieli stąd pójść i spojrzałam na Bartka.
Odeszli?
Kiwnął głową.
Mówili o mnie i Dawidzie. Wspomnieli też o leku, a to znaczy, że on naprawdę istnieje!
Tak, ale w dalszym ciągu nie wiemy gdzie on jest!
Tam gdzie ciemność najjaśniejsza…
Możesz przetłumaczyć? Bo inaczej daleko nie zajdziemy.
Ja nie…
- A cóż to za gołąbeczki? Chowacie się przed Niebem? Ach, nie, wy przecież stamtąd jesteście. I co, tutaj romantyczniej? – Zimny, jadowity głos rozległ się nad naszymi głowami.
Powoli spojrzałam w górę, Bartek tak samo. Przed nami stanął jeden z Mrocznych, za nim dwóch innych. Ten pierwszy miał wyciągnięty w naszą stronę miecz, którego koniec lekko poderwał do góry. Kazał nam tym ruchem wstać, co uczyniliśmy. Nie dostrzegłam jego twarzy, był cały przyobleczony w ciemną szatę z kapturem nasuniętym na głowę. Także skrzydła miał czarne, złożone na plecach. Dwóch pozostałych także miało ciemne stroje, ale bardziej… bojowe, a kaptury nie zasłaniały twarzy. Jeden patrzył się na mnie uważnie i, co dziwne, bez śladu złości. Wyglądał na najmłodszego, może był w moim wieku. Jednak nie zastanawiałam się nad tym faktem zbyt długo, gdyż obaj trzymali w dłoniach kusze wycelowane we mnie i Bartka. Przyozdobione czarnymi lotkami, o błyszczących grotach. Zanurzonych w truciźnie… - przemknęło mi przez myśl. Sięgnęłam myślami ku Bartkowi i usłyszałam jego gorączkowe myśli.
Jak nas znaleźli, jak podeszli tak blisko… Przecież byłem czujny, pilnowałem… Dawid by mnie zabił, gdyby już nie umierał!
Spokojnie – powiedziałam do niego. - Gdyby chcieli nas zabić zrobiliby to od razu. No i mają mnie za anioła, a to dobrze. Nie wiedzą, kim jestem.
Moje opanowanie sprawiło, że zaczął logicznie myśleć.
Nic im nie mów – poinstruował mnie. – Najlepiej nie odzywajmy się oboje. Bądź dumna i pewna siebie, ale trochę uległa. Najpewniej trafimy do celi nim zdecydują, co z nami zrobić. Wtedy się zastanowimy, co dalej, gdyż wciąż nie mamy leku.
Cała rozmowa trwała zaledwie chwilę, ostatecznie wciąż staliśmy przed Mrocznymi aniołami. Najbliższy dźgnął mnie lekko mieczem.
- Czemu schowałaś skrzydła, kochaniutka? Czyżby ci się nie spodobały?
Stałam w bezruchu, patrząc wyzywająco na anioła, choć strach niemal sparaliżował mi umysł.
- Odpowiedz, co tu robicie! – Mroczny tracił cierpliwość.
Nie daj się, nieważne co powie, nieważne co zrobi… - powtarzałam sobie. Nie zdołałam jednak stłumić syknięcia bólu, gdy zranił mi dłoń. Na szczęście lewą. Krew zaczęła skapywać na ziemię.
- Nie odpowiesz? - Wykrzywił pogardliwie usta. - A twój przyjaciel? – Zwrócił się do anioła.
- Będziesz bardziej rozmowny od swojej kochanki? - Zbliżył się do niego, niemal wbijając mu miecz w szyję. Chłopak odchylił głowę unikając ostrza. Milczał. Mroczny szybkim ruchem zabrał miecz.
- To na nic. Zabierzcie ich do celi. Wiecie której. Niech dwóch zawsze stoi na straży, za parę dni wszystko wyśpiewają.
Tamci podeszli i wpierw zabrali nam broń, następnie związali ręce. Później popchnęli nas do przodu. Szliśmy szybkim krokiem, spuściłam głowę, na wypadek gdybyśmy mijali tego anioła, który wczoraj przybył po mnie. Ukradkiem jednak przyglądałam się otoczeniu.
Piekło wyglądało tak jak sobie wyobrażałam. Ściany z litego kamienia, podobnie podłoga. Wyglądało to tak, jakby wydrążyć korytarze w górach. Gdzieniegdzie wisiały uchwyty na pochodnie, ale bez zawartości. Szliśmy w ciemnościach, więc ustawicznie potykaliśmy się. Mijaliśmy kolejne groty, w których były ciemne postacie. Przyglądali się w milczeniu naszej dwójce. Wśród nich zobaczyłam dziwne stworzenia o płonącej sierści. Wyglądały jak duże psy lub wilki. Widziałam też różne płonące konie, niedźwiedzie, tygrysy… Zupełnie jakby wszystkie groźne, ziemskie stworzenia przeniesiono tutaj z tą różnicą, że te wyglądały jakby płonęły, a ich oczy wściekle czerwone i bez źrenic jarzyły się złowrogim blaskiem. Wielkie, groźne węszyły w powietrzu. Czasem niektóre zawarczały dreptając niespokojnie. Byłam pewna, że czują obecność człowieka, jednak nikt się nimi nie przejmował. Po kolejnym zakręcie zobaczyliśmy krótki korytarz zakończony drzwiami. Jeden z Mrocznych otworzył drzwi, a drugi wepchnął nas do środka. Starszy anioł zagwizdał przeciągle i natychmiast przybiegł jeden z tych koszmarnych psów i przysiadł koło drzwi. Następnie zamknęli je i sami stanęli na pierwszej warcie. Nim jednak to się stało dostrzegłam spojrzenie tego młodszego. Było w nim współczucie.

***

Bartek nerwowo krążył po maleńkiej celi. Była tu tylko jedna prycza, na której właśnie siedziałam. Obdrapane ściany i klepisko zdawały się być żywcem wzięte ze średniowiecznych historii przygodowych. I pomyśleć, że jestem w więzieniu u Mrocznych aniołów! Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który już niemal wyżłobił w kamieniu swoją trasę.
Myślisz, że nas podsłuchują?
Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Poklepałam pryczę koło siebie, prosząc by usiadł. Podszedł i dołączył do mnie.
Na pewno.
Mamy jakieś szanse ucieczki?
Żadnych.
Żadnych? A Tunelem?
Nawet Tunelem. Ta cela jest specjalnie zaprojektowana, pokryta różnymi truciznami i magią samego Diabła. Nie mogę się tu teleportować żadnym sposobem, nie mam też wizji. Dziwne, że rozmawiamy w ten sposób, gdyż i to powinno być zablokowane.
Taak? – Zamyśliłam się. – Może to dlatego, że jestem człowiekiem, a nie innym aniołem?
Ja się zastawiam, czy na pewno jesteś człowiekiem – powiedział szczerze Bartek.
A kim innym mogłabym być? – spytałam zaskoczona.
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale zwykły człowiek nie miałby takich mocy jak ty.
To teraz nieważne. – Machnęłam lekceważąco ręką. - Mamy chociaż szansę na odzyskanie broni?
W zasadzie tak… Mogę ją wezwać w każdej chwili. A raczej mógłbym, gdyby nie ta cela. Dlatego zamykają aniołów właśnie w niej. Mając broń wydostałbym się stąd. Odzyskać ją możemy dopiero, gdy nas wypuszczą.
A kiedy to zrobią?
Było mi zimno. Oparłam się o ścianę przyciągając nogi pod brodę. Objęłam kolana rękoma, patrząc na profil Bartka i czekając na odpowiedź.
Nieprędko. Najwcześniej za kilka dni.
Ach… Nawet jeśli się stąd wydostanę żywa to i tak zabiją mnie rodzice.
Poprosimy wtedy Mistrzów o zmodyfikowanie im pamięci. Używane jest to tylko w szczególnych przypadkach, ale skoro im tak na tobie i Dawidzie zależy, to na pewno się zgodzą. O to się nie martw. – W jego tonie słyszałam wyraźną gorycz. Pochyliłam się lekko do przodu kładąc swoją dłoń na jego dłoni.
Jesteś zły na mnie, że cię w to wciągnęłam? – spytałam.
Potrząsnął głową, ale cofnął rękę.
Dlatego, że pozwolili Piotrkowi stać się złym?
To się zdarza. Powoli się z tym godzę. Kiedyś zapomnę.
Kiedy?
Za kilkaset lat… Może dłużej. Ale też nie o to chodzi.
Więc o co? O co jesteś zły?
Jestem wściekły na siebie. Że nie byłem dość ostrożny… - Spojrzał na mnie. – Nie potrafiłem uchronić Piotrka przed grzechem, a teraz nie potrafię ochronić podopiecznej mojego przyjaciela. Siedzimy oboje i czekamy na śmierć!
Na śmierć? Mówiłeś…
… że za parę dni postanowią, co dalej. Ale ty bez jedzenia i wody wkrótce umrzesz, bo zabrali ci plecak. Twoja rana jest zabrudzona, a nie mamy nic by ją oczyścić i zabandażować. – Spojrzałam odruchowo na swoją lewą dłoń. Zapomniałam o niej. Była owinięta paskiem tkaniny, którą Bartek oderwał ze swojej peleryny, by zatamować krwawienie. – Ja nie jem i nie śpię, ale zapewne czeka mnie to samo. Już nie żyjemy.
Zamilkliśmy oboje. Nie trzeba było słów, by wyrazić, co czujemy. A było tylko jedno uczucie: strach.
W ciszy zastawiałam się nad swoim życiem. Miało się skończyć w taki sposób? Wyrwana ze swojego świata, szukająca leku dla anioła, umierająca z głodu i pragnienia w Piekle? Nie będzie brawurowej historii z happy endem jak w wielu powieściach przygodowych? Chciałam ocalić przyjaciela, teraz zginiemy wszyscy. Sama zapewne trafię gdzieś do Nieba. Ich nie zobaczę już nigdy. Przynamniej się starałam… Łza spłynęła po moim policzku. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Moi rodzice… Kolejna łza dołączyła do poprzedniej. Nie pożegnałam się z nimi. Myślą, że bezpiecznie siedzę w kinie albo jestem u koleżanki. Nie wiedzą jak zmieniła się ich córka. Ale czy wiedzą jak ich kocha? Skuliłam się jeszcze bardziej na swojej pryczy. Zadrżałam z zimna i niepokoju. Bałam się przyszłości. Bałam się tego, co nas wkrótce spotka. Jakże szalona byłam wierząc, że ja, zwykła śmiertelniczka, znajdę w Piekle lek dla Dawida. Mojego Anioła Stróża, który nawet mi nie ufał. Wiem, bo wiele razy w ciągu tego miesiąca widziałam jak rzucał mi dziwne spojrzenia. Jego zachowanie wtedy w szpitalu, w czasie rozmowy z Amelia, było nienaturalne i nerwowe. Co za tajemnicę miał przede mną? Wiele rzeczy mi mówił. Co przemilczał?
Otarłam gwałtownym ruchem łzy. Bartek siedział obok z ponurą miną.
Co Dawid ukrywał? Amelia powiedziała, że to związane było ze mną.
Spojrzał na mnie wystraszony.
Amelia powiedziała ci o tym, prawda? - naciskałam.
Tak, powiedziała zaznaczając przy tym, że ty nie możesz się dowiedzieć… Chyba, że znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia.
Uniosłam brwi.
Czy obecna się liczy?
W zasadzie… Tak.
Usiadł w podobnej pozycji jak ja, umyślnie unikał mojego wzroku. Patrzył gdzieś przed siebie. W końcu zaczął mówić cichym głosem.
Dawid chyba nigdy nie zamierzał ci tego wyznać, choć kto wie? Może ty byś to zmieniła? Wśród aniołów czasem tworzą się pary, nawet takie jakby „małżeństwa”. Nie ma jednak prawdziwej miłości. Kochamy podopiecznych, ale miłością, można to powiedzieć, braterską.
Urwał. Po chwili podjął wątek.
Dziewczynie przydziela się Opiekunkę, chłopcom Opiekuna. Dawid został przydzielony nietypowo. Jesteś piękną dziewczyną. Skrytą, cichą, odważną. Jak Dawid. Jak myślisz, co się stało?
Mój oddech przyspieszył. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w Bartka. Żałowałam, że o to spytałam.
Zakochał się we mnie? – wyszeptałam.
Przypłacił to niemal istnieniem. Nieodwzajemniona miłość niszczy… Nie widziałaś go. To było bez przyszłości. A później zdarzył się ten wypadek. I nagle zyskałaś tę moc… Chłopak odżył. Teraz umiera, gdyż walczył, aby cię chronić. A teraz ja pozwalam zginąć jego ukochanej, którą tak bronił, w Piekle, do którego miała nie trafić!
Wraz z ostatnim zdaniem, w bezsilnej złości, uderzył pięścią w mur. Zerwał się z pryczy i podjął przerwaną wcześniej wędrówkę, by po chwili opaść na ziemię przy sąsiedniej ścianie. Skulił się przy ścianie plecami do mnie, twarz schował w dłonie. Milczał. Powiedział wszystko, co miał mi powiedzieć. To było niewiele słów. Ale i tak za dużo.
Milczałam i ja. W mojej głowie goniły setki myśli, jedna za drugą. Niczym nieprzerwany strumień przetaczały się przez moją głowę, skutecznie blokując logiczne myślenie. Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że chłopak, którego chcę uratować jest we mnie zakochany. I to już od kilku lat… Co sądziłam o nim ja? Pewnie, bardzo przystojny, silny, odważny… Mój przyjaciel, mój Opiekun, ochroniarz. Jak wytłumaczyć moją determinację do zrobienia wszystkiego byleby go ocalić? To zdawało mi się tak oczywiste, tak naturalne. Na litość boską wiedziałam, że mogę zginąć, a i tak poszłam! Czy miłość określają czyny? Czy ja sama go kocham? Czy to, co byłam gotowa zrobić jest tego dowodem? Miłość to skomplikowana rzecz – pomyślałam. – Niszczy i buduje. Wspiera i odrzuca. Ufa i boi się. Każda jest inna, łączy ze sobą ludzi o odmiennych poglądach, pochodzeniu, zawodach czy statusach. A gdzie przydzielić miłość Dawida? Do tej nieodwzajemnionej, skrywanej jedynie w sercu, załamującej. Niszczycielskiej. Tej niemożliwej?

***

Siedzieliśmy tak kilka godzin, każde pogrążone w swoich myślach. Starałam się przestać myśleć o Dawidzie i usiłowałam rozgryźć słowa Mądrości. Było jednak trudno nie wracać myślami do tego pierwszego.
„Tam, gdzie ciemność najjaśniejsza.”
„Tam, gdzie ciemność najjaśniejsza.”
On mnie kocha!
„Tam, gdzie ciemność najjaśniejsza.”
Co czuję ja?
Czy chodzi o najwyższy poziom Piekła? Ale tam mieszka sam Diabeł, to bez sensu. Może jakieś miejsce oświetlone lampami? Laboratorium? Nie, to głupie. Skup się, skup dziewczyno – motywowałam sama siebie, jednak z marnym skutkiem. Uporczywe myśli o Dawidzie wypełniały mój umysł. Gdy się poddałam i na nowo miałam pogrążyć w melancholii coś zachrobotało w zamku i drzwi się otworzyły. Wraz z Bartkiem unieśliśmy głowy. Ujrzałam kogoś, kogo się nie spodziewałam.

2 komentarze:

  1. 52 year-old Environmental Tech Elise Candish, hailing from Cumberland enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Worldbuilding. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Duesenberg SJ Speedster "Mormon Meteor". moja strona

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała DaFne z Wyimaginowanej Grafiki.